Czasami nie zdajemy sobie sprawy, jak wielkie tajemnice noszą w
sercach ludzie, o których mamy wyrobione zdanie. A właściwie nigdy nie
zdajemy sobie sprawy. Dopóki nie zostaniemy do tych tajemnic
dopuszczeni. Choćby częściowo.
Na pewnym oficjalnym
spotkaniu w ogólnym rozgardiaszu zorientowałem się, że właściciel kilku
dobrze prosperujących firm nie tylko szuka ze mną kontaktu, ale usiłuje
doprowadzić do sytuacji, byśmy znaleźli się w cztery oczy poza gwarem
rozmów, dyskusji i pogaduszek. Nie byłem pewien, czy to dobrze. „Czego
może chcieć ode mnie taki facet?” – myślałem z lekkim, a jednak
doskwierającym niby kamyk w bucie, niepokojem. Postanowiłem jednak
zaryzykować i manewrując z talerzykiem w dłoni dałem przedsiębiorcy
sygnał, że wyczułem jego intencje. Skorzystał od razu.
Znaleźliśmy
się w bocznym korytarzu, nagle otuleni ciszą, jak puchową pierzyną.
Właściciel firm zaczął coś mówić na temat mojej medialnej aktywności,
nie szczędząc słów dużych i pozytywnych. Skrzywiłem się w odpowiedzi
tak, jak tylko ja potrafię. Przedsiębiorca zamilkł, zbity z tropu.
„Chyba
nie o tym chciał pan ze mną rozmawiać z dala od wszystkich?” – rzuciłem
chłodno. Przez chwilę przypominał rybę, którą nagle ktoś wyjął z
wielkiego akwarium. Wreszcie pokręcił przecząco głową.
„Muszę
księdzu coś opowiedzieć” – powiedział. „Bo jest problem, z którym nie
potrafię sobie poradzić”. „Ale ja się w ogóle nie znam na biznesie” –
złożyłem pospiesznie zastrzeżenie. Machnął ręką i oświadczył: „Mam
problem z pewną kobietą”. Czekałem w milczeniu.
Przedsiębiorca
opowiedział mi historię, z którą zmagał się już od dłuższego czasu.
Chodziło o kobietę w trudnym do określenia wieku, którą zauważył
wychodząc z pewnego festynu. Stała na uboczu, jakby na coś czekała.
Miała ze sobą dużą torbę, którą trzymała w ręce i drugą mniejszą, na
ramieniu. „Nie wiem dlaczego do niej podszedłem. To był impuls. Wydawało
mi się, że ją skądś znam” – relacjonował z namysłem.
Kobieta
była bezdomną. Była bardzo biednie, ale czysto ubrana. „Nie chcę
żadnych pieniędzy” – powiedziała, gdy właściciel dobrze prosperujących
firm się do niej zbliżył. „Więc dlaczego tu pani stoi?” – zapytał.
„Czekam, aż się skończy i zaczną sprzątać. Wezmę sobie trochę jedzenia z
tego, co zostanie. Nie potrzebuję dużo” – wyjaśniła.
„Chciałem
jej pomóc” – opowiadał mi przedsiębiorca. „Zaproponowałem pracę, jakieś
mieszkanie. Ale ona odmówiła! Powiedziała, że nie chce zmieniać swojego
życia. Że tak jest uczciwiej”. Dodał, że od tego czasu spotkał ją wiele
razy. Za każdym razem kobieta macha do niego ręką i się uśmiecha. Ale
unika z nim rozmowy.
Pokiwałem nieznacznie głową, żeby
jakoś zareagować. „Ksiądz ją rozumie?” – zapytał właściciel kilku firm i
wpatrzył się we mnie wyczekująco.
W tym momencie zza
zakrętu korytarza wyłoniło się kilka osób. „Tu się schowałeś!” –
zawołali do przedsiębiorcy. „Czyżbyś w końcu postanowił się wyspowiadać
ze swych licznych grzeszków?” – pytali ze śmiechem na mój widok.
Właściciel firm bezradnie rozłożył ręce i poszedł w ich kierunku.
„Ciekawe, czy oni wiedzą, co tego faceta naprawdę zajmuje” – pomyślałem. stukam.pl
Tekst wygłoszony na antenie Radia eM
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz