czwartek, 5 grudnia 2013

Jak wielkie tajemnice

Czasami nie zdajemy sobie sprawy, jak wielkie tajemnice noszą w sercach ludzie, o których mamy wyrobione zdanie. A właściwie nigdy nie zdajemy sobie sprawy. Dopóki nie zostaniemy do tych tajemnic dopuszczeni. Choćby częściowo.

Na pewnym oficjalnym spotkaniu w ogólnym rozgardiaszu zorientowałem się, że właściciel kilku dobrze prosperujących firm nie tylko szuka ze mną kontaktu, ale usiłuje doprowadzić do sytuacji, byśmy znaleźli się w cztery oczy poza gwarem rozmów, dyskusji i pogaduszek. Nie byłem pewien, czy to dobrze. „Czego może chcieć ode mnie taki facet?” – myślałem z lekkim, a jednak doskwierającym niby kamyk w bucie, niepokojem. Postanowiłem jednak zaryzykować i manewrując z talerzykiem w dłoni dałem przedsiębiorcy sygnał, że wyczułem jego intencje. Skorzystał od razu.

Znaleźliśmy się w bocznym korytarzu, nagle otuleni ciszą, jak puchową pierzyną. Właściciel firm zaczął coś mówić na temat mojej medialnej aktywności, nie szczędząc słów dużych i pozytywnych. Skrzywiłem się w odpowiedzi tak, jak tylko ja potrafię. Przedsiębiorca zamilkł, zbity z tropu.

„Chyba nie o tym chciał pan ze mną rozmawiać z dala od wszystkich?” – rzuciłem chłodno. Przez chwilę przypominał rybę, którą nagle ktoś wyjął z wielkiego akwarium. Wreszcie pokręcił przecząco głową.

„Muszę księdzu coś opowiedzieć” – powiedział. „Bo jest problem, z którym nie potrafię sobie poradzić”. „Ale ja się w ogóle nie znam na biznesie” – złożyłem pospiesznie zastrzeżenie. Machnął ręką i oświadczył: „Mam problem z pewną kobietą”. Czekałem w milczeniu.

Przedsiębiorca opowiedział mi historię, z którą zmagał się już od dłuższego czasu. Chodziło o kobietę w trudnym do określenia wieku, którą zauważył wychodząc z pewnego festynu. Stała na uboczu, jakby na coś czekała. Miała ze sobą dużą torbę, którą trzymała w ręce i drugą mniejszą, na ramieniu. „Nie wiem dlaczego do niej podszedłem. To był impuls. Wydawało mi się, że ją skądś znam” – relacjonował z namysłem.

Kobieta była bezdomną. Była bardzo biednie, ale czysto ubrana. „Nie chcę żadnych pieniędzy” – powiedziała, gdy właściciel dobrze prosperujących firm się do niej zbliżył. „Więc dlaczego tu pani stoi?” – zapytał. „Czekam, aż się skończy i zaczną sprzątać. Wezmę sobie trochę jedzenia z tego, co zostanie. Nie potrzebuję dużo” – wyjaśniła.

„Chciałem jej pomóc” – opowiadał mi przedsiębiorca. „Zaproponowałem pracę, jakieś mieszkanie. Ale ona odmówiła! Powiedziała, że nie chce zmieniać swojego życia. Że tak jest uczciwiej”. Dodał, że od tego czasu spotkał ją wiele razy. Za każdym razem kobieta macha do niego ręką i się uśmiecha. Ale unika z nim rozmowy.

Pokiwałem nieznacznie głową, żeby jakoś zareagować. „Ksiądz ją rozumie?” – zapytał właściciel kilku firm i wpatrzył się we mnie wyczekująco.

W tym momencie zza zakrętu korytarza wyłoniło się kilka osób. „Tu się schowałeś!” – zawołali do przedsiębiorcy. „Czyżbyś w końcu postanowił się wyspowiadać ze swych licznych grzeszków?” – pytali ze śmiechem na mój widok. Właściciel firm bezradnie rozłożył ręce i poszedł w ich kierunku. „Ciekawe, czy oni wiedzą, co tego faceta naprawdę zajmuje” – pomyślałem. stukam.pl


Tekst wygłoszony na antenie Radia eM

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz