Wielkie wydarzenia, historie znaczące, popychające naprzód dzieje
ludzkości, czyniące świat lepszym, dzieją się nie tylko, a może nawet
nie przede wszystkim, w gabinetach polityków i na salonach bogaczy. One
dokonują się w miejscach tak zwykłych i ogólnie dostępnych, jak nocny
tramwaj czy przystanek autobusowy.
Był późny wieczór,
właściwie już noc. W tramwaju panował półmrok i chłód. Pojazd sunął po
szynach niespiesznie, kolebiąc się mocno na boki, jak człowiek, który z
wysiłkiem łapie równowagę na wąskiej kładce. W wagonie było niewielu
pasażerów, a na każdym kolejny przystanku ich ubywało. Na przedostatnim,
tuż przed pętlą, wysiedli prawie wszyscy. Została tylko około
czterdziestoletnia kobieta o zmęczonej twarzy i znacznie od niej młodszy
mężczyzna, który z uwagą wpatrywał się w ekran smarfona.
Nagle
kobieta głośno jęknęła, jakby ją coś bardzo zabolało. Mężczyzna
podniósł głowę i spojrzał w jej kierunku. Za oknem powoli toczącego się
tramwaju przemykał szybko autobus. To właśnie on wywołał reakcję
kobiety. „Uciekł mi, a następny mam za ponad godzinę. Znów jechał
wcześniej, niż w rozkładzie” – poskarżyła się głośno. „Może poczeka na
pętli” – próbował ją pocieszyć mężczyzna. „Nie poczeka” – westchnęła.
Miała
rację. Gdy tramwaj dotarł na końcowy przystanek, w oddali mignęły tylko
czerwone światła odjeżdżającego autobusu. Zrezygnowana kobieta usiadła w
wiacie autobusowego przystanku, wyjęła telefon i siląc się na spokój
tłumaczyła komuś, żeby się nie bał i nie martwił, bo ona na pewno
przyjedzie, tylko uciekł jej autobus.
Mężczyzna opuścił
tramwaj i szybkim krokiem przeszedł na drugą stronę ulicy. Dotarł do
rogu ulicy, zwolnił i nagle zawrócił. Po chwili stanął przy kobiecie i
powiedział: „Mam tu niedaleko samochód. Mogę panią zawieźć” – powiedział
bez żadnych wstępów. Kobieta podniosła głowę i przyglądała mu się
niepewnie, z lękiem w oczach. Młody mężczyzna stał nieruchomo, z rękami w
kieszeniach kurtki. Próbował się uśmiechnąć, ale bez szczególnego
sukcesu. „To kawał drogi” – odezwała się wreszcie kobieta. Mężczyzna
wzruszył ramionami. Czekał na jej decyzję. Nie poganiał. „Dobrze” – po
długiej chwili kobieta podniosła się z ławki. „Gdzie ten samochód?”.
„Dwie przecznice stąd” – mężczyzna tym razem uśmiechnął się bez wysiłku.
Oboje przeszli na drugą stronę drogi i skręcili w najbliższą ulicę.
Zapyta
ktoś, co wielkiego i historycznego odbyło się w tym tramwaju i na tym
przystanku. Co w tym nadzwyczajnego, że jakiś mężczyzna postanowił pomóc
zmarzniętej, zmęczonej kobiecie? Pewnie niewiele. Moją uwagę przykuło
co innego. To, że na pustej, owianej chłodem ulicy, niemal w środku
nocy, kobieta zaufała zupełnie obcemu mężczyźnie. stukam.pl
Tekst wygłoszony na antenie Radia eM
czwartek, 12 grudnia 2013
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz