czwartek, 12 grudnia 2013

Wielkie wydarzenie

Wielkie wydarzenia, historie znaczące, popychające naprzód dzieje ludzkości, czyniące świat lepszym, dzieją się nie tylko, a może nawet nie przede wszystkim, w gabinetach polityków i na salonach bogaczy. One dokonują się w miejscach tak zwykłych i ogólnie dostępnych, jak nocny tramwaj czy przystanek autobusowy.

Był późny wieczór, właściwie już noc. W tramwaju panował półmrok i chłód. Pojazd sunął po szynach niespiesznie, kolebiąc się mocno na boki, jak człowiek, który z wysiłkiem łapie równowagę na wąskiej kładce. W wagonie było niewielu pasażerów, a na każdym kolejny przystanku ich ubywało. Na przedostatnim, tuż przed pętlą, wysiedli prawie wszyscy. Została tylko około czterdziestoletnia kobieta o zmęczonej twarzy i znacznie od niej młodszy mężczyzna, który z uwagą wpatrywał się w ekran smarfona.

Nagle kobieta głośno jęknęła, jakby ją coś bardzo zabolało. Mężczyzna podniósł głowę i spojrzał w jej kierunku. Za oknem powoli toczącego się tramwaju przemykał szybko autobus. To właśnie on wywołał reakcję kobiety. „Uciekł mi, a następny mam za ponad godzinę. Znów jechał wcześniej, niż w rozkładzie” – poskarżyła się głośno. „Może poczeka na pętli” – próbował ją pocieszyć mężczyzna. „Nie poczeka” – westchnęła.

Miała rację. Gdy tramwaj dotarł na końcowy przystanek, w oddali mignęły tylko czerwone światła odjeżdżającego autobusu. Zrezygnowana kobieta usiadła w wiacie autobusowego przystanku, wyjęła telefon i siląc się na spokój tłumaczyła komuś, żeby się nie bał i nie martwił, bo ona na pewno przyjedzie, tylko uciekł jej autobus.

Mężczyzna opuścił tramwaj i szybkim krokiem przeszedł na drugą stronę ulicy. Dotarł do rogu ulicy, zwolnił i nagle zawrócił. Po chwili stanął przy kobiecie i powiedział: „Mam tu niedaleko samochód. Mogę panią zawieźć” – powiedział bez żadnych wstępów. Kobieta podniosła głowę i przyglądała mu się niepewnie, z lękiem w oczach. Młody mężczyzna stał nieruchomo, z rękami w kieszeniach kurtki. Próbował się uśmiechnąć, ale bez szczególnego sukcesu. „To kawał drogi” – odezwała się wreszcie kobieta. Mężczyzna wzruszył ramionami. Czekał na jej decyzję. Nie poganiał. „Dobrze” – po długiej chwili kobieta podniosła się z ławki. „Gdzie ten samochód?”. „Dwie przecznice stąd” – mężczyzna tym razem uśmiechnął się bez wysiłku. Oboje przeszli na drugą stronę drogi i skręcili w najbliższą ulicę.

Zapyta ktoś, co wielkiego i historycznego odbyło się w tym tramwaju i na tym przystanku. Co w tym nadzwyczajnego, że jakiś mężczyzna postanowił pomóc zmarzniętej, zmęczonej kobiecie? Pewnie niewiele. Moją uwagę przykuło co innego. To, że na pustej, owianej chłodem ulicy, niemal w środku nocy, kobieta zaufała zupełnie obcemu mężczyźnie. stukam.pl

Tekst wygłoszony na antenie Radia eM

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz