Moja opowieść sprzed dwóch tygodni o wielkim wydarzeniu, jakie miało
miejsce pewnego wieczoru, a właściwie już w nocy, między kobietą a
mężczyzną, wywołała bardzo liczne reakcje. Można je podzielić na dwie
grupy.
W pierwszej znalazły się nadesłane przez odbiorców
podobne w wymowie relacje i wspomnienia, dowodzące, że istotnie, wielkie
wydarzenia, historie znaczące, popychające naprzód dzieje ludzkości,
czyniące świat lepszym, dzieją się nie tylko, a może nawet nie przede
wszystkim, w gabinetach polityków i na salonach bogaczy, lecz dokonują
się w miejscach tak zwykłych i ogólnie dostępnych, jak nocny tramwaj czy
przystanek autobusowy.
Drugą, bardzo liczną grupę
reakcji, stanowią zdecydowane, ostre, a nawet bezpardonowe oczekiwania
wysuwane pod adresem autora. Czego przede wszystkim dotyczą owe
stanowcze żądania? Dalszego ciągu opowieści. Sprawozdania ze zdarzeń,
które miały miejsce już po tym, gdy na pustej, owianej chłodem ulicy,
niemal w środku nocy, kobieta zaufała zupełnie obcemu mężczyźnie, po
czym oboje przeszli na drugą stronę drogi i skręcili w najbliższą ulicę.
Pojawiły
się też głosy idące jeszcze dalej. Niektórzy domagali się nie tylko
dalszego ciągu, ale wręcz epilogu. Chcieli doprowadzenia opowieści do
samego końca, w taki sposób, aby nikt nie miał wątpliwości, co z niej
wynika i jaki niesie morał.
Te żądania wcale mnie nie
zdziwiły. Nie uroiłem też sobie, że są one dowodem, iż opowiedziana
przeze mnie historia przypadła słuchaczom do gustu. Zbyt dobrze pamiętam
opisaną przez Johna Irvinga w książce „Świat według Garpa” Jillsy
Sloper, sprzątaczkę zatrudnioną w wydawnictwie, która tłumaczyła swemu
pracodawcy, iż podsuniętą przez niego książkę przeczytała szybko i do
ostatniej litery nie dlatego, że jej się podobała. „Ale skoro ci się ta
książka tak nie podobała, to po co ją w ogóle czytałaś, Jillsy?” –
dopytywał jej szef, na co usłyszał odpowiedź: „Po co – po to, po co
czytam inne: żeby się dowiedzieć, co dalej”. To wyjaśnienie Jillsy
uzupełniła retorycznym pytaniem „No, a jaki może być inny powód do
przeczytania książki?”.
Pamiętam też, co kilka dni temu,
podczas spotkania adwentowo-opłatkowego dla dziennikarzy, powiedział ks.
prof. Marek Lis z Opola. Oświadczył on ni mniej ni więcej, tylko to, że
w czasach dzisiejszych, nad czwartą władzą, czyli szeroko pojętymi
mediami, jest jeszcze jedna, piąta władza. Tą władzą są odbiorcy. Trzeba
się z nimi liczyć, dlatego że mają wielką moc, która im pozwala
egzekwować od wszelkiej maści twórców spełnianie swych oczekiwań, a może
nawet zachcianek.
Postaram się więc opowiedzieć dalszy
ciąg wielkiego wydarzenia, historii kobiety i mężczyzny, których w pewną
noc połączył najpierw tramwaj, potem autobusowy przystanek, a przede
wszystkim zaufanie. Opowiem tak, jak będę potrafił. W przyszłym roku. stukam.pl
Tekst wygłoszony na antenie Radia eM
czwartek, 26 grudnia 2013
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz