Zaczepił mnie młody przedsiębiorca. „Niech ksiądz coś powie w radiu o
zmianach” – zaproponował. „Tak bardziej refleksyjnie. Jak one wpływają
na życie” – doprecyzował. „Chodzi o ciągłe zmiany przepisów?” –
upewniłem się, dumny ze swej domyślności. Okazało się, że
przestrzeliłem. Mój rozmówca był nie tylko młodym przedsiębiorcą. Był
również mężem z nie za dużym stażem. Mężem, którego żona z wielkim
zamiłowaniem i sporą częstotliwością przestawiała meble w mieszkaniu.
„To jest nie do wytrzymania” – poskarżył się żałośnie. „Ledwo się zdążę
przyzwyczaić do jakiegoś układu, ledwo się nauczę, gdzie różne rzeczy
mogę znaleźć, ona zabiera się za przestawienie wszystkiego i znów tracę
orientację”.
„Wie pan, dużo ludzi uważa, że tylko śmierć i
podatki są pewne w życiu” – powiedziałem pocieszająco. „Ale jedna
australijska pisarka sformułowała jeszcze inną zasadę. Napisała, że nic
nie pozostaje takie samo, a jedyne, czego można być, w życiu pewnym, to
zmiana (Trudi Canavan)”.
Postanowiłem się jednak nad
tematem zmiany pochylić. Szybko odkryłem, że problem jest poważniejszy
niż mogłoby się wydawać. „Mamy epidemię zmian podejmowanych tylko po to,
aby coś zmieniać” – postawił diagnozę znajomy socjolog i obszernie
opowiedział o zmianach strukturalnych i organizacyjnych, jakie właśnie
przechodzi jego macierzysta instytucja. „Głowę daję, że nic dobrego z
tego nie wyniknie, a po jakimś czasie będziemy wszystko odkręcać i
cichaczem wracać do sprawdzonych wcześniej rozwiązań” – podsumował,
sięgając spojrzeniem w przyszłość. „Nie ma nic gorszego niż zmiany
podejmowane bez planu i analizy skutków, jakie mogą przynieść” – dodał z
powagą, odpowiadając na mój zarzut, że po prostu stawia na wygodnictwo i
stare przyzwyczajenia. Po chwili zapytał: „Słyszał ksiądz o zarządzaniu
zmianą?”. Gdy pokręciłem przecząco głową, doradził mi poczytać na ten
temat w Internecie. Poczytałem. Zapamiętałem takie zdanie: „Podstawowym
warunkiem zmiany jest dobra diagnoza”. I jeszcze zakodowałem, że proces
zarządzania zmianą obejmuje pięć etapów, z których pierwszy, to
ustalenie ogólnego celu. Inaczej mówiąc, znalezienie odpowiedzi na
pytanie: „Po co zmiany?”.
Jednak o wiele bardziej niż
uczone wywody na temat zmian i zarządzania nimi spodobały mi się
znalezione w sieci słowa Huxleya, autora jednej z, moim zdaniem,
najważniejszych książek dwudziestego wieku „Nowy wspaniały świat”.
Przyznał on pewnego razu: „Chciałem zmienić świat. Doszedłem jednak do
wniosku, że mogę jedynie zmieniać samego siebie”. Postanowiłem więc
poczekać, aż dojdą do tej konkluzji inni chętni do zmieniania
wszystkiego wokół na siłę. stukam.pl
Tekst wygłoszony na antenie radia eM
czwartek, 15 maja 2014
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz