Gdy pewnego razu siedzieliśmy przy odpustowym stole i toczyła się
ożywiona, jak mawiają niektórzy politycy, „niepozbawiona elementów
krytycznych” rozmowa, jeden z biesiadników, wskazując na mnie,
przestrzegł pełnego zapału dyskutanta: „Uważaj, co przy nim mówisz, bo
on to jutro w radiu opowie”. Chociaż uwaga wypowiedziana została w
charakterze wyraźnie sygnalizowanego życzliwego żartu, i tak zrobiło mi
się przykro i poczułem się jak szpieg Szoguna. Tym bardziej, że
ostrzeżony łypnął na mnie i faktycznie mocno spuścił z tonu. Pod jakimś
pozorem przeniosłem się w inny kąt sali.
Tamto, już dość
odległe w czasie, wydarzenie wydostało się na powierzchnię mojej
pamięci, gdy znajomy zaproponował wspólne wypicie kawy formułując
zachętę do spotkania następująco: „Siądziemy w moim ogródku przy
przenośnym stoliku, żeby nikt nie nagrał tego, o czym będziemy mówili”.
Po takim zaproszeniu nieuniknionym tematem dyskusji stały się wałkowane
przez media rewelacje podsłuchane i utrwalone w pewnym zakładzie
gastronomicznym.
„Żyjemy w kraju, w którym dużą odwagą
jest powiedzenie w prywatnej rozmowie tego, co się naprawdę myśli” –
stwierdził z powagą polityk szczebla samorządowego i obejrzał uważnie
pobliskie krzaki, bez wątpienia sprawdzając, czy nie kryje się w nich
brygada agentów z mikrofonami.
„To prawda” – poparła go
znajoma zniżając głos i ujawniła: „U nas w firmie wszyscy są przekonani,
że rozmowy prowadzone przez służbowe telefony są nagrywane i
odsłuchiwane. Nikt nikomu nie ufa. Jeszcze trochę i chyba w ogóle
przestaniemy normalnie gadać między sobą w pracy” – westchnęła.
„To
znaczy, że wydajność wzrośnie, bo przestaniecie marnować czas na
pogaduszki, plotki i obgadywanie przełożonych za plecami” – uciszył się
student, który, jak sam kiedyś oświadczył, uczy się na zawodowego
prezesa.
Samorządowiec popatrzył na niego z
powątpiewaniem. „Pewnie teraz uczą was, jak podglądać i podsłuchiwać
podwładnych” – powiedział niezbyt zaczepnie. „Nie, nie uczą” – student
nie tracił dobrego humoru. „Ale to niezły pomysł. Powinni wpisać takie
ćwiczenia do planu zajęć” – powiedział z niepokojącym przekonaniem w
głosie.
„A ja myślę, że prawdziwa odwaga polega na tym,
aby w każdej sytuacji mówić to, co się naprawdę uważa, a nie co innego
na pokaz, a co innego na własny użytek” – uogólnił właściciel ogródka, w
którym siedzieliśmy. „Można to chyba nazwać dawaniem świadectwa,
prawda?” – zapytał, zwracając się w moją stronę. Pokiwałem głową, czując
na sobie wyczekujący wzrok wszystkich. Odniosłem wrażenie, że ich
oczekiwania mocno się różniły. stukam.pl
Tekst wygłoszony na antenie radia eM
czwartek, 19 czerwca 2014
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz