Nigdy nie rozumiałem idei Prima Aprilis. A już szczególnie nie
pojmuję entuzjazmu, z jakim spotyka się ona w mediach. Co to za sztuka
kogoś okłamać? I co w tym śmiesznego, że się kogoś – a w przypadku
mediów nie chodzi o pojedyncze osoby, lecz duże grupy odbiorców -
wprowadzi w błąd?
Prawdziwą sztuką i niebywałym osiągnięciem w
sferze medialnej coraz bardziej wydaje się nie umiejętne puszczenie w
obieg fałszywej informacji, lecz podanie wiadomości prawdziwej i
sprawdzonej. No i przebicie się z nią do jak największej liczby ludzi.
Zwłaszcza wtedy, gdy nie zawiera w sobie ogromnego ładunku emocji w
porównaniu z szeroko kolportowanymi plotkami i domysłami.
Paradoksalnie
im bardziej prawdziwe informacje są odbiorcom potrzebne, tym o nie
trudniej. Mogliśmy się o tym przekonać w ostatnich tygodniach w związku z
tragicznymi i groźnymi wydarzeniami, którym media poświęciły mnóstwo
czasu, miejsca i zainteresowania. Chciałoby się napisać również, że
poświęciły im „mnóstwo wysiłku”, ale tu pojawiają się wątpliwości. Czy
„mnóstwem wysiłku” można nazwać powtarzanie na wyścigi zasłyszanych i
przeczytanych gdzieś w sieci plotek?
Media już dawno same
sobie zrobiły wielką krzywdę, rozpoczynając wyścig na newsy. To musiało
doprowadzić do sytuacji, w której nie jest ważne, czy wiadomość jest
prawdziwa. Ważne, aby podać ją jak najszybciej. Przed innymi.
Niedobór
informacji nadrabiany jest komentarzami mniej lub bardziej
kompetentnych ekspertów, którzy z braku danych mnożą spekulacje i snują
opowieści pod hasłem „co by było, gdyby było”. W rezultacie zamiast
uporządkowanego strumienia informacji, rzetelnie przedstawiających
wydarzenia, ich przyczyny, przebieg i konsekwencje, odbiorcy otrzymują
potop przypadkowych i szczątkowych materiałów, który pogłębia w nich
poczucie chaosu i rozbudza do najwyższego stopnia negatywne emocje.
Znajomy,
który jest wykładowcą na jednej z licznych dziś uczelni oferujących
studia związane z mediami, stwierdził, że gdyby to od niego zależało,
już dawno wprowadziłby nową specjalizację – weryfikowanie treści
pochodzących z mediów społecznościowych przed upowszechnieniem ich w
innego typu środkach przekazu. „Nie wątpię, że przynajmniej
najpoważniejsze redakcje w końcu zrozumieją, że kryterium prawdy jest
ważniejsze od kryterium szybkości. Odbiorcy już skarżą się na zamęt,
który w ich życie wprowadzają mass media. Nie pomagają im ogarnąć
rzeczywistości, kolportując na niespotykaną nigdy wcześniej skalę fałsz,
pogłoski, wymysły. W czasach, gdy to media decydują o poczuciu
bezpieczeństwa milionów ludzi, wiarygodność podawanych przez nie
informacji znów stanie się dobrem bardzo poszukiwanym” – stwierdził.
Myślę, że ma rację.
A co z Prima Aprilis? Niektórzy uważają,
że fałszywy alarm bombowy na lotnisku to świetny żart. Ale są w
zdecydowanej mniejszości.
Tekst powstał jako felieton dla radia eM
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz