Znajomy spec od manipulowania innymi twierdzi, że wielką awanturę
można wywołać zawsze i wszędzie. „Temat nie ma znaczenia” – mówi i robi
krótki wykład na temat odwoływania się do emocji. „Ludzie mają to do
siebie, że uwielbiają się dzielić i identyfikować. Wystarczy im podsunąć
liderów dwóch ugrupowań, zajmujących skrajne stanowiska w jakieś
zupełnie pozbawionej znaczenia sprawie i wojna gotowa” – mówi z miną
znawcy najmroczniejszych tajemnic ludzkiego umysłu. „Odpowiednio
podsycana taka awantura może trwać latami, a nawet przez całe dekady” –
peroruje, znacząco podnosząc palec.
W niewielkim gronie jego
słuchaczy zapada pełna skrępowania cisza. Wszyscy znają się od dawna i
wiedzą, że spec od manipulowania uwielbia prowokować nie tylko zawodowo.
Jest człowiekiem zadufanym w sobie, który musi nieustannie udowadniać,
że ma rację. Rzucają więc na siebie wzajemnie krótkie spojrzenia,
poszukując tego, który sprytnie zmieni temat i pozwoli reszcie uniknąć
pułapki, którą znawca manipulacji zastawia. Bo co do tego, że on właśnie
coś knuje, nikt nie ma wątpliwości. Ten i ów na wszelki wypadek zaczyna
przyglądać się sufitowi.
Tymczasem spec manipulant wodzi
niespiesznie uważnym wzrokiem po twarzach słuchaczy, obdarzając ich
kpiącym uśmiechem. „Daj spokój” – odzywa się wreszcie znana z poczucia
odpowiedzialności za innych uczestniczka spotkania. „Porozmawiajmy o
czymś innym. Nie damy ci się dzisiaj sprowokować do kolejnej kłótni
pozbawionej sensu. Znamy twoje sztuczki”.
Sztukmistrz
przybiera na twarz wyraz urażonej głęboko niewinności, lecz nie ukrywa,
że na coś czeka. Nawet nie drgnie mu powieka, gdy z przeciwnej strony
odzywa się hardo najmłodszy z obecnych. „Dlaczego? Niech próbuje, skoro
taki pewny siebie” – mówi. Łatwo zauważyć, że co najmniej kilka osób
myśli podobnie. Nie lubią speca od manipulacji i chętnie utarliby mu
nosa. „Nie, lepiej zmieńmy temat i porozmawiajmy o czymś miłym” – odzywa
się elegancko ubrany mężczyzna, idąc w sukurs spontanicznie
odpowiedzialnej za innych. „Bo wy się go boicie” – stawia tezę
najmłodszy, świadom, że ma wsparcie. „Głupiś. Jemu właśnie o to chodzi” –
odzywa się zwolennik zmiany tematu. „Lepiej być głupim, niż tchórzem i
kapitulantem” – włącza się sojusznik najmłodszego. „Jak długo chcecie
dać się wodzić za nos komuś, kto zna parę tricków?”. „Ty tu ludzi od
tchórzy nie wyzywaj, bo mylisz odwagę z brakiem rozsądku” – ucisza go
ktoś, podnosząc głos. Na ripostę nie musi długo czekać. Po chwili
kłótnia trwa w najlepsze. Zacietrzewienie jest tak wielkie, że nikt nie
zwraca uwagi na speca od manipulacji innymi, który korzystając z
ogólnego zamieszania wynosi się, jak to określają, po angielsku.
Tekst powstał jako felieton dla radia eM
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz