Dziennikarz stanął w drzwiach swojej macierzystej redakcji.
„Nareszcie jesteś, już miałem zgłosić twoje zaginięcie” – powitał go z
powszechnie znaną życzliwością redaktor wydania. „Dawaj, co masz” –
dorzucił profesjonalnie.
Po zapoznaniu się z materiałem
dostarczonym przez dziennikarza redaktor z uznaniem pokiwał głową.
„Naprawdę niezłe. Widać, że się napracowałeś” – zrecenzował.
Dziennikarz, jak to dawniej mawiano, pokraśniał z zadowolenia na licu.
Lubił pochwały. Każdy lubi. Zwłaszcza pochwały z ust kogoś, kto
dysponuje władzą i podejmuje decyzje wpływające na jego życie.
„Rzeczywiście” – rzucił skromnie. „Trochę wysiłku mnie to kosztowało” –
przyznał, nie eksponując przesadnie własnych zasług. Wiedział, że sukces
musi mieć wielu ojców. „Widzę, że udało ci się kilka osób skłonić do
mówienia” – podtrzymywał atmosferę redaktor. Dziennikarz kiwnął
potakująco głową. Ostrożnie, bez rozmachu.
„Jest jednak jeden
mały problem” – ciągnął redaktor nie zmieniając tonu. Dziennikarz
zastygł, skupił się i wytężył wszystkie zmysły. W myślach pospiesznie
analizował przyniesiony materiał, usiłując z wyprzedzeniem ustalić, w
czym rzecz. Nie zdążył. Redaktor był szybszy od jego myśli. „Zapewne
zdajesz sobie sprawę, że wymowa całości tego, co przyniosłeś, nie jest
zgodna z linią naszej redakcji” – stwierdził oschle. Dziennikarz czekał
na ciąg dalszy, a skoro nie nastąpił, zaczerpnął powietrza i tonem
usprawiedliwienia oświadczył: „Ale takie są fakty!”. Zabrzmiało to
głośniej, niż planował.
Redaktor wpatrzył się w jakiś punkt
za plecami dziennikarza i westchnął z nieskrywaną udręką. „Dlaczego ty
mi to robisz?” – zapytał rozżalony. „Przecież nie od dziś jesteś w
zawodzie. Wiesz, co Hegel mówił o faktach, które nie zgadzają się z
przyjętymi założeniami”. „Nie ma pewności, że to powiedział. Raczej mu
się przypisuje te słowa” – palnął dziennikarz, zanim się zastanowił.
Redaktor zignorował uwagę dziennikarza, udając, że w ogóle jej nie
słyszał. „Popraw to” – polecił, popychając jednym palcem materiał w
stronę dziennikarza. Uznał rozmowę za zakończoną i wbił wzrok w ekran
komputera.
„Zaniosę to gdzie indziej” – powiedział z
determinacją dziennikarz, nie ruszając się z miejsca. „Twoja wola” –
wzruszył ramionami redaktor. „Zdajesz sobie sprawę, że jeśli to zrobisz,
możesz tu już nie wracać” – wycedził przez zęby. To było stwierdzenie,
nie pytanie.
Dziennikarz więcej się nie odezwał. Wziął z
biurka redaktora swój materiał i skierował się w stronę drzwi.
„Powodzenia!” – zawołał za nim redaktor. Z tonu głosu trudno było
wywnioskować, co konkretnie miał na myśli.
Tekst powstał jako felieton dla radia eM
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz