W dalekiej „amerykańskiej Częstochowie” jeden z polskich biskupów
seniorów w obecności polskiej pani premier porównał aktualny rząd i jego
działania do cudu zmartwychwstania. „Otrzymaliśmy pana prezydenta, to
jest dar od Pana Boga. Otrzymaliśmy panią, jako wielki dar” – mówił z
przejęciem biskup, zapewniając nie tylko w swoim imieniu o wielkiej
miłości do obecnie sprawujących władzę.
Kilka dni wcześniej w
jednym z polskich wyższych seminariów duchownych odbyła się
zorganizowana przez Akcję Katolicką konferencja, podczas której lider
partii rządzącej został przez biskupa – jak sam to ujął – „odniesiony”
do Prymasa Tysiąclecia kard. Stefana Wyszyńskiego. Wśród uczestników
konferencji nie zabrakło alumnów seminarium, w którym rzecz się
odbywała.
Nie trzeba wiele wysiłku, aby tego rodzaju
wydarzenia umiejscowić na tle niedawnych obchodów 1050. rocznicy chrztu
Mieszka I i fotografii przedstawiającej czołówkę polskiego episkopatu
oraz władze naszej Ojczyzny, która obiegła sieć. Łatwo w tej sytuacji
wyciągnąć daleko idące wnioski, na temat teraźniejszych relacji „między
tronem a ołtarzem” w Polsce. To są znaki zewnętrzne, których nie można
lekceważyć, ponieważ na ich podstawie mnóstwo ludzi ma prawo wyrobić
sobie własne zdanie.
Rzecznik KEP wyjaśniał nie tak dawno, że
Kościół w Polsce nie jest apolityczny, ale jest apartyjny. To bardzo
ważne słowa. Nie jest dobrze, jeśli pojawiają się zewnętrzne znaki,
które dają podstawy do budowania innego przekonania. Trzeba pamiętać, że
żyjemy w czasach, gdy za sprawą mediów właśnie zewnętrzne znaki są tym,
co najbardziej dociera do ludzkich umysłów i serc.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz