Laureatka literackiej nagrody Nobla sprzed dwóch lat, Alice Munro, w
swoim opowiadaniach opisuje między innymi historię miejscowości, dla
której mieszkańców fabryka fortepianów była czymś więcej niż tylko
źródłem utrzymania, a jej właściciel kimś więcej niż tylko pracodawcą.
Pojawia się jednak w pewnym momencie opowieści potomek właściciela,
który szybko doprowadza firmę do upadku. Na szczęście ten, dla którego
była ona sensem życia tego nie musiał oglądać, bo umarł.
Nie
zawsze tak jest. Często człowiek, który bardzo mocno związany był z
jakimś dziełem, który je z pełnym zaangażowaniem i oddaniem
współtworzył, musi patrzeć, co robią z nim jego następcy. I
niejednokrotnie cierpi. Bo sprawy idą nie w tym kierunku, którego by
oczekiwał.
Pani Józefa Hennelowa, która przez kilkadziesiąt
lat byłą zastępcą redaktora naczelnego „Tygodnika Powszechnego”, wydała w
tych dniach oświadczenie, w którym odnosi się do kryzysu, w jaki
ostatnio wpadło pismo. W krótkim, pełnym konkretnych ocen i wskazówek
tekście widać ból i zawód. Pani redaktor wspomina przeszłość, używając
bardzo osobistego języka. Zarówno treść jej oświadczenia, jak i sam fakt
jego opublikowania dowodzą, jak bardzo jest zatroskana o los i kształt
czasopisma, które przez dziesięciolecia współtworzyła. Pokazują też, że
mimo ogromnego zaniepokojenia, wciąż nie traci nadziei, że te wartości,
które jej wtedy przyświecały, wciąż będą w pracy redakcji obecne. Że
nadal będzie mogła to dzieło uważać za swoje.
To ważne. Znam
ludzi, którzy stworzyli liczące się dzieła, firmy, instytucje,
przedsięwzięcia, które z różnych względów przekazali w ręce innych.
Wszyscy oni budowali na fundamencie pewnego systemu wartości. Wszyscy
spodziewają się, że ich następcy będą się tego systemu trzymali. A gdy,
patrząc czasem z bardzo daleka, czasem z bliska, dostrzegają odchodzenie
od najistotniejszych dla nich i dzieł zasad, bardzo cierpią. Czasami
próbują interweniować. Najczęściej jednak nie mają takich możliwości.
Pani
Hennelowa przypomina, że jedną z podstawowych zasad, którą kierowała
się redakcja za jaj czasów, była odpowiedzialność za Kościół. To bardzo
ważne przypomnienie w czasach, gdy również media katolickie funkcjonują
na ogólnym rynku i zmuszone są do konkurowania z tymi, którzy stawiają
przede wszystkim na sukces.
Pewien młody człowiek, komentując
oświadczenie redaktor Hennelowej napisał na Facebooku: „Smutna
konstatacja: środowisk, w tym medialnych, kierujących się
odpowiedzialnością i troską o Kościół, obecnie po prostu nie ma”. Mam
wielką nadzieję, że jednak nie ma racji.
Tekst powstał jako felieton dla radia eM
czwartek, 8 października 2015
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz