piątek, 6 września 2013

Sprawa powrotów

Wcześniej czy później przychodzi chwila, w której tego tematu po prostu nie da się uniknąć. Pojawia się w formie pytania, na przykład takiego: „To co, wracamy?” albo w formie stwierdzenia faktu, mającego często wymiar rozkazu lub przynajmniej polecenia: „Wracamy”.

Powrót. Czy to coś dobrego, czy złego? Dobrze jest wracać, czy źle? Chcemy wracać, czy nie?

Utkwiły mi głowie usłyszane kilka dni temu słowa pewnej matki, która mając na myśli koniec wakacji i początek roku szkolnego, powiedziała: „Trzeba będzie wrócić do tego kieraciku”. W ciągu niespełna tygodnia podobnych westchnień usłyszałem kilka, od różnych kobiet. Wsłuchiwałem się w nie, usiłując odnaleźć w brzmieniu wypowiadanych słów, w zabarwieniu głosu, sygnał, czy to powrót wyczekiwany, upragniony, czy też niepożądany. Odniosłem wrażenie, że jednak – mimo łączących się z tym powrotem licznych obowiązków, które jedna z moich znajomych na Facebooku zapisała skrótowo: „Dowożenie, odwożenie, przywożenie, cuda na kiju. Odrabianki, lektury, matematyka” - była w tych słowach jakaś tęsknota, nostalgia, pragnienie powrotu.

Nostalgia. Milan Kundera stwierdził, że „Nostalgia jest cierpieniem spowodowanym niespełnionym pragnieniem powrotu”. Zwykle nostalgię łączy się z tęsknotą za ojczyzną. Ale czy nie ma ona też innych wymiarów? Tych bardziej szczegółowych, zakorzenionych w drobnostkach, budujących codzienność?

To prawda, że zdarzają się złe powroty. Powroty niechciane. Powroty do miejsc i ludzi naznaczonych złem, bólem, strachem, agresją, krzywdą, rozczarowaniem, zawodem. Stronimy od takich powrotów. Jeśli są nieuniknione, a przynajmniej jeśli jako takie się jawią, człowiek instynktownie stara się je opóźnić, odsunąć w czasie, jak tylko się da najdalej. Nie chce nawet wracać do wspomnień wypełnionych takimi ludźmi i miejscami. Próbuje je wymazać z pamięci, oczyścić ją, zresetować.

Ale chyba w skali świata dobrych, wymarzonych, wytęsknionych i upragnionych powrotów jest więcej. Powrotów, które dają nie tylko poczucie wejścia w znane, bezpieczne koleiny. Powrotów, które dają nową porcję poczucia własnej wartości, uświadamiają wagę i znaczenie tego, co już było, w zupełnie nowej perspektywie, perspektywie teraźniejszości i przyszłości.

Zdarzyło mi się podczas tegorocznych wakacji wrócić do niektórych miejsc i ludzi po ponad dwudziestu latach nieobecności. Nie czułem się obco. Nie znalazłem się w sytuacji archeologa, odkopującego skorupy nieznanych dzbanów i misek. Okazało się, że w pewien sposób byłem tam przez cały ten czas.

Autor „Małego Księcia” doszedł do wniosku, że „Najważniejsze jest, by gdzieś istniało to, czym się żyło: i zwyczaje, i święta rodzinne. I dom pełen wspomnień. Najważniejsze jest, by żyć dla powrotu”. No właśnie. stukam.pl


Tekst wygłoszony na antenie Radia eM

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz