To nie było złudzenie. Przyjrzałem się znajomemu jeszcze raz bardzo
uważnie i uzyskałem pewność. Był wyjątkowo przygnębiony. Zdziwiłem się,
bo spodziewałem się na jego twarzy raczej przejawów radości, spełnienia,
a przynajmniej zadowolenia z siebie i ze świata. Miał ku temu powody.
Tak mi się wydawało.
Zapytałem więc ostrożnie: „Coś się
stało?”. Podniósł głowę i wlepił we mnie duże, wypełnione po sam brzeg
rozczarowaniem i źle skrywanym smutkiem, oczy. „Wszystko i nic” –
odrzekł enigmatycznie. Zacząłem się domagać bardziej konkretnych
wyjaśnień. Bronił się wyniosłym milczeniem, ale w końcu się złamał. „Nic
na tym świecie nie idzie tak, jak powinno. Wszystko idzie dokładnie na
opak” – wyjawił przyczynę swego stanu. I zaczął wyliczać na palcach, co
ostatnio zrobił dla innych. Słuchałem cierpliwie, chociaż wszystkie
wymieniane przez niego fakty i zdarzenia były mi dobrze znane. Dla
dodania mu pewności siebie, kiwałem potakująco głową przy każdym
kolejnym punkcie jego wyliczanki.
„I za to wszystko
spotkała mnie taka nagroda” – przeszedł płynnie do opowieści o
wyjątkowej podłości, jakiej doświadczył od niektórych z tych ludzi,
którym niedawno bardzo, ale to bardzo pomógł.
Choć co
nieco z jego opowiadania obiło mi się wcześniej o uszy, skala draństwa,
jaką mi przedstawił, całkowicie mnie zaskoczyła. Więc tylko z wyuczonej
przekory wtrąciłem kilka razy pomruki typu „Niemożliwe” albo
„Przesadzasz”. Nie dawał się jednak zbić z tropu i doprowadził swoją
relację do końca. A końcem było pytanie, które zabrzmiało niczym ostatni
gwóźdź mocujący wieko: „No i gdzie w tym wszystkim sprawiedliwość?”.
Ponieważ nie zabrałem się od razu do odpowiadania, zdążył jeszcze
dorzucić: „Dlaczego odpłatą za tyle dobra i życzliwości z mojej strony
okazała się tak wielka nienawiść i krzywda? Tylko proszę mnie nie zbywać
żartem, że każdy dobry uczynek będzie należycie ukarany. Nigdy dotąd aż
tak boleśnie nie przekonałem się, że nie warto być dobrym dla innych”.
Nie
zbyłem go ani tym, ani innym żartem. Rozmawialiśmy długo, razem
szukając w zaistniałej sytuacji iskierek nadziei. Wspólnie
odnajdywaliśmy prawdy znane od wieków, mówiące o relacjach dobra i zła, o
różnych wymiarach sprawiedliwości, o ludzkich oczekiwaniach i
możliwości ich spełnienia. Gdy się rozstawaliśmy, jego wzrok nie był
przepełniony rozczarowaniem, a i smutek spojrzenia przysłaniała
delikatna firanka optymizmu. „Czasami tak trudno uwierzyć, że to jednak
dobro odniesie ostateczne zwycięstwo” – powiedział z ledwo dostrzegalnym
uśmiechem. „W ogóle w rzeczy oczywiste bardzo trudno uwierzyć” –
wyjaśnił sam sobie. Nie miałem już nic do dodania. stukam.pl
Tekst wygłoszony na antenie Radia eM
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz