czwartek, 18 lutego 2010

Niezbyt wielkie posty (2): Gdzie masz…?

- Ej ty, coś mi się przypomniało. Gdzie masz krzyż, ty porządny katoliku?
- O tutaj, na szyi, na łańcuszku.
- Taki mały? Leciutki? Też mi umartwienie. Pamiętam, że kiedyś jeden ksiądz to namawiał ludzi, żeby wszędzie chodzili z takimi dużymi krzyżami. Nawet w telewizji to pokazywali.
- Pamiętam. A w Środę Popielcowa częstował ludzi na ulicy chlebem z popiołem.
- Ty nie zmieniaj tematu. Czemu masz taki mały krzyż? Pan Jezus miał wielki krzyż i taszczył go na górę.
- Ale…
- I jeszcze coś mi się przypomniało. Z religii pamiętam. Powiedział, jeśli ktoś chce iść za Nim, to się musi zaprzeć samego siebie, codziennie brać swój krzyż i Go naśladować. A ty co? Nie wyglądasz mi na cierpiętnika. Złoty krzyżyk, to i ja mam na szyi, a ty uważasz mnie za marnego katolika.
- Niczego takiego nie powiedziałem!
- A kto kpił, że poszedłem na Popielec?
- Wyrwało mi się.
- Ty się lepiej wytłumacz, dlaczego się migasz od noszenia krzyża. I to w Wielkim Poście!
- Wcale się nie migam. Ten codzienny krzyż, który Jezus kazał brać (aż dziw, że to tak dobrze pamiętasz), wcale nie musi być widoczny z daleka. Człowiek pokutujący i cierpiący dla Chrystusa nie musi się z tym reklamować.
- Teraz nagle wielka tajemnica? A kto ze stemplem z popiołu latał przez cały dzień? Wielkie słowa gadać to wy umiecie. Ale krzyżyk to malutki i najlepiej ze złota sobie na szyi wieszacie albo w klapę marynarki wpinacie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz