piątek, 19 lutego 2010

Stacja I. Skazani

DROGA NA SZCZYT Rekolekcje wielkopostne dla...

I po co to wszystko? Jaki w tym wszystkim jest sens? Dokąd to wszystko zmierza? Jak długo można to wytrzymać? Wciąż to samo. Wciąż szukanie jakiegoś punktu zaczepienia. Jakiegoś punktu odbicia do dalszej egzystencji. Do dalszego trwania…

„Jak żyć, będąc brzydką? Tak się nie da, płaczę całe dnie, chcę się zabić, nie umiem żyć. Mam dużo znajomych, w klasie mnie lubią, jestem dość fajna, ale cała reszta mojej szkoły ocenia mnie tylko po wyglądzie, wyzywają mnie od najgorszych, mówią, że mam okropną mordę, a ja jestem kompletnie załamana... Nie jestem gruba, mam tylko okropną twarz. Nigdy nie miałam chłopaka i pewnie nie będę miała. Podobam się robotnikom na ulicy i starym dziadkom oraz pijakom, cudownie! Boję się każdego dnia iść do szkoły, chciałabym się zapaść pod ziemię, chciałabym żeby mnie nie było, chciałabym być niską i nie zwracać swoją osobą uwagi innych... Jak mam dalej żyć, jak nie zwracać uwagi na te głupie docinki, spojrzenia? Boję się wszystkiego, zaczynam bać się ludzi...” - napisała na jednym z forów caro009. Ktoś powie „Młoda, egzaltowana, nic jeszcze nie wie o życiu, przejdzie jej”. A jeżeli to Twoje dziecko? Może Twoja uczennica albo dziecko sąsiadów?

No to z innej beczki: „Mam trzydzieści cztery lata. Sześcioletniego synka. Za sobą początek kariery naukowej. I kilka lat małżeństwa nie do zapomnienia, wiarę w dobre związki i pełną głupiej nadziei młodość. Nie do odzyskania…” - wyznaje na łamach jednej z gazet K. „Kochałam cię przez całe moje dorosłe życie. Walczyłam o nas, o ciebie samego. Aż zrozumiałam, że z tej mojej walki czerpiesz siłę, by wciąż się oddalać. Jak film pamiętam moment, kiedy po odkrytej przeze mnie kolejnej zdradzie zacząłeś ciąć sobie nadgarstki. Żeby uniknąć odpowiedzialności. Nasz syn miał wtedy niespełna sześć miesięcy i spał w łóżeczku tuż obok. Nigdy nie byłam tak przerażona, jak tej nocy, gdy wyrywałam ci z ręki nóż do chleba. Do naszego codziennego chleba… Pamiętam, jak szantażowałeś mnie samobójstwem przy każdej nocnej sprzeczce i kłótni. Uciekałeś z domu na wiele nocnych godzin”.

Autentyk ze strony proponującej opisy na gg: „Nie chce mi się żyć!!! Komu będzie mnie brakowało??!! Odp.: NIKOMU!!”

I jeszcze kawałek wpisu blogowego „Z życia trzydziestolatka uwikłanego w życie rodzinne”: „Dawno nie pisałem, nawet nie wiem czy jeszcze potrafię czy znów swoimi słowami kogoś nie zasmucę, nie sprawię, że ktoś powie przeze mnie dość. Kiedy zacząłem pisać, to była dla mnie terapia. Nie miałem z kim pogadać więc pisałem, pisałem, pisałem. Uspokajało mnie to sprawiało, że dzień nie wydawał się takim złym, jakim był w rzeczywistoci. Teraz wiem, że czasem moje słowa były brane zbyt dosłownie, że robiłem krzywdę sobie i tym którzy to czytali. Może przesadzam, ale tak widzę to dzisiaj”.

W realu bywa jeszcze gorzej. Zmęczenie codziennością. Przytłoczenie nawet nie wielkimi problemami, ale ogromną liczbą drobnych kłopotów, problemów. Z sobą. Z tą drugą osobą albo z jej brakiem. Z dziećmi, które dalekie są od tych tak przecież wymarzonych. Z koniecznością załatwiania tysięcy spraw. Z durnowatym szefem, który zarzyna firmę i jeszcze dostaje za to nagrody. Z tempem życia…

Co jest nie tak z tym wszystkim? Dlaczego Pan Bóg nam to robi? Dlaczego matka nieuleczalnie chorego syna musi domagać się dla niego eutanazji, bo odkryła, że nie jest z żelaza? Czy naprawdę to wszystko musi być takie trudne i nieodwracalne?

Rysiek Riedel to przynajmniej był skazany tylko na blusa. A ja? Ja mam wyrok na życie! Czy może się zdarzyć coś gorszego?

Może.

O czym myślał Jezus, gdy z ust umywającego ręce Piłata słyszał wyrok śmierci przez ukrzyżowanie? Czy myślał o tym, że jest Bogiem, który stał się człowiekiem? Że mógł sobie tego wszystkiego oszczędzić? Że nie warto dla ludzi tego wszystkiego robić, bo oni tego i tak nie docenią?

„To życie minie jak zły sen,
Jak tragifarsa, komediodramat,
A gdy się zbudzę, westchnę cóż,
To wszystko było chyba zamiast.
Lecz póki co w zamęcie trwam,
Liczę na palcach lata szare
I tylko czasem przemknie myśl,
Przecież nie jestem tu za karę…” śpiewa Edyta Geppert w piosence „Zamiast”.

Przecież ja też nie jest tu za karę! Jestem tu z całkiem innego powodu! Bóg stworzył człowieka z miłości. Mnie też.

Posłuchaj

Dalszy ciąg tutaj

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz