niedziela, 22 maja 2011

Ks. Halík ma szczęście

szczęście, że nie jest polskim księdzem. Bo obawiam się, że gdyby był, to miałby naprawdę ciężko. I to na własne życzenie.

Będąc czeskim księdzem może sobie swobodnie w Wiedniu twierdzić (jak poinformowała Katolicka Agencja Informacyjna), że wyrok Trybunału w Strasburgu w sprawie krzyży, prawnie zagwarantowana obecność krzyży w klasach szkolnych, odwołanie do Boga w konstytucjach, jak to ma miejsce w nowej ustawie zasadniczej Węgier „nie czyni Europy bardziej chrześcijańską”. Może też wyrażać pogląd, że „Teologowie muszą być w stanie zsekularyzowanym ludziom pomóc zinterpretować symbole inaczej niż odsyłając do tradycji”.

Mało tego. Może wygłaszać zdania w rodzaju: „Chrześcijaństwo nie zależy dzisiaj od symboli. Krzyż może zostać zaakceptowany przez niechrześcijan o ile będzie zinterpretowany jako symbol paradoksu – słabości i mocy równocześnie. Ten kto wiarę wspiera na argumentach: „tak zawsze było” albo „to jest znak naszej obecności, naszej siły” nie uzyska akceptacji”.

Wiem, że podobne rzeczy ks. Halík mówił również w Polsce. Ale nie jako polski ksiądz katolicki... Więcej

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz