czwartek, 5 maja 2011

Świętość i śmieci

Są jeszcze na świecie dobrzy ludzie. I to naprawdę musi ich być sporo, skoro mnie w ciągu jednego dnia udało się niedawno doświadczyć i zobaczyć tak wiele dobra.

Na przykład okazuje się, że są jeszcze ludzie, którzy potrafią przypadkowemu i właściwie nieznanemu gościowi odstąpić własne łóżko i spać na podłodze. Albo z innej beczki. Są ludzie, którzy w strasznej ulewie potrafią bezinteresownie zmienić komuś zupełnie nieznajomemu koło w samochodzie. I jeszcze troszczą się o to, aby to właściciel uszkodzonego kółka nie mókł. Albo z innej beczki. Są jeszcze ludzie, którzy znalazłszy wygodne miejsce w publicznym środku transportu potrafią sami zaproponować zamianę, gdy zorientują się, że bardziej przydałoby się ono siedzącej w rozproszeniu rodzinie. Że mogłaby być w trakcie podróży razem.

Takie wydarzenia w świecie, który wydaje się jednym wielkim miejscem handlu, gdzie wydaje się odnosić absolutny triumf zasada „coś za coś” i zero bezinteresowności, zaskakują. Jeszcze bardziej zaskakują tych, którzy są przeświadczeni, że świat jest nawet nie miejscem handlu wymiennego, ale walki, nieustannego zdobywania, wydzierania innym tego, co im się należy.

Zauważyłem, że niespodziewane dobro zatrzymuje ludzi. Nawet najbardziej rozpędzonych w nieustannym wyścigu, aby postawić na swoim. Chociaż nie wszyscy reagują tak samo. Są tacy, w których doświadczenie dobra zmienia perspektywę i nastawienie do świata. Gdy niespodziewanie ktoś zupełnie obcy zrobi im coś dobrego, odkrywają coś, co już dawno znalazło się w piosence: „Świat nie jest taki zły”. A skoro nie jest zły, to znaczy, że nie ma się co cały czas przeciw niemu najeżać i wszędzie wypatrywać tylko zagrożeń. Gdy człowiek przestaje poświęcać cały czas na przygotowywanie obrony przed złym światem, a niejednokrotnie ma to być obrona przez atak, wtedy znajduje jedną, drugą, trzecią chwilę, aby samemu zrobić coś dla innych. W ten sposób globalna ilość dobra wzrasta.

Ale – jak już wspomniałem – nie wszyscy tak reagują na doświadczenie dobra. Zauważyłem, że są ludzie, którzy na widok adresowanego do nich dobra błyskawicznie zaciskają powieki. Nie chcą go widzieć. Nie chcą go otrzymać. Boją się dobra.

Gdy wróciłem z Rzymu po jednodniowej wizycie, kilka osób pytało mnie, czy widziałem tam straszne góry śmieci pozostałych po uroczystościach beatyfikacyjnych. Nie widziałem. Gdy dzień po beatyfikacji dotarłem na Plac świętego Piotra, aby wziąć udział we Mszy świętej dziękczynnej, wszystko było wysprzątane. Dla mnie to oczywiste. Przecież nie może być tak, że śmieci są ważniejsze od świętości.

Tekst wygłoszony na antenie Radia eM

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz