czwartek, 12 maja 2011

Liderzy

Obserwowałem w czasie tak zwanego białego tygodnia drugoklasistów przystępujących do Komunii świętej. Dzieciaki szły w długiej procesji, jedno za drugim, nadal przejęte, jak kilka dni temu, gdy pierwszy raz przystępowały do Stołu Pańskiego. Zaraz na samym początku jednemu z dzieci pomyliło się, kiedy należy przyklęknąć. Okazało się, że drobna pomyłka udzieliła się innym. Kilkanaścioro następnych dzieci popełniło ten sam błąd. Dopiero po kilku minutach znalazło się dziecko, które nie skopiowało zachowania poprzednika, tylko przyklęknęło wtedy, gdy należało. Wszystkie następne dzieci postąpiły tak, jak pewnie wcześniej wielokrotnie na próbach się uczyły.

„No proszę” – pomyślałem sobie. „Jak to wszędzie potrzebni są liderzy”. A po chwili dodałem, uzupełniając własną nie tak znowu oryginalną myśl, „Konieczni są roztropni liderzy”.

Sam tego niejednokrotnie doświadczyłem, że każda społeczność potrzebuje lidera. Ale lider liderowi nierówny. „Od tego, kto przejmie w danej grupie rolę lidera, zależy czy ta grupa będzie bezrozumnym tłumem czy poczuwającą się do odpowiedzialności społecznością” – usłyszałem kiedyś na jakimś mądrym wykładzie. Od jakiegoś czasu przypomina mi się to zdanie za każdym razem, gdy słyszę o chuligańskich zachowaniach nie tylko tak zwanych kiboli, ale także uczestników rozmaitych zgromadzeń mających według deklaracji całkiem szczytne cele.

Zdarzyło mi się kiedyś odprawiać Mszę w parafii, w której ludzie właściwie wcale nie śpiewali. Nie mieli łatwo, bo niestety nikt nie siedział przy organach, musieli więc śpiewać a capella, bez akompaniamentu. Zaintrygowało mnie to jednak, bo niejednokrotnie już bywałem w parafiach bez organisty, gdzie śpiew w czasie liturgii był naprawdę piękny.

Okazało się, że w parafii jest nowy proboszcz, który nie jest wielkim śpiewakiem. A jego poprzednik był. I to on tak głośno śpiewał do mikrofonu, że parafianie nie musieli się wysilać, tylko ograniczali się do tego, aby być tłem dla jego śpiewu. Niestety, gdy zabrakło śpiewającego proboszcza, okazało się, że parafianie ze śpiewaniem na chwałę Bożą sobie nie radzą. A co gorsza, nie ma wśród nich lidera, który potrafiłby śpiew w czasie Mszy i nabożeństw poprowadzić.

Jeden mądry profesor powiedział mi niedawno: „Niech Kościół w jeszcze większym niż dotychczas stopniu zajmie się formowaniem liderów w różnych dziedzinach. To za jakiś czas okaże się bardzo potrzebne”. Skoro tak mówi mądry profesor, to ja powtarzam.

Tekst wygłoszony na antenie Radia eM

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz