Jezus powiedział do swoich uczniów: "Uważajcie na siebie, aby wasze serca nie były ociężałe wskutek obżarstwa, pijaństwa i trosk doczesnych, żeby ten dzień nie przypadł na was znienacka jak potrzask. Przyjdzie on bowiem na wszystkich, którzy mieszkają na całej ziemi. Czuwajcie więc i módlcie się w każdym czasie, abyście mogli uniknąć tego wszystkiego, co ma przyjść, i stanąć przed Synem Człowieczym". (Łk 21, 34-36)
Niejednokrotnie słowa Jezusa, zapisane w Ewangelii, są tak jasne i jednoznaczne, że komentowanie ich może niejednemu słuchającemu ich raczej zaciemnić i utrudnić odbiór.
Dzisiaj usłyszeliśmy nie tylko, że nikt nie zna dnia ani godziny, gdy przyjdzie mu stanąć przed Bogiem. Usłyszeliśmy, że mamy czuwać i się modlić. I to w każdym czasie. A więc zawsze. A więc nieustannie. Bez wymawiania się tysiącami pretekstów. Po prostu tak, jak Jezus powiedział.
Niektórzy odbierają słowa Jezusa jako straszenie, mające na celu zmianę ludzkich postaw. Jezus Chrystus, Boże Syn, nie przyszedł na świat, aby nas straszyć. Przemiana życia chrześcijanina nie wynika z lęku przed surowością Boga. Na strachu nie da się zbudować niczego trwałego. Dlatego nie należy go mylić z tym, co po polsku nazywane jest niezbyt zrozumiale dla wielu „bojaźnią Bożą”. Ona nie ma ze strachem, lękiem, przerażeniem, którego przyczyną miałby być sam Bóg, nic wspólnego.
Poszerzona wersja komentarza dla Radia eM
sobota, 26 listopada 2011
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz