Gdy Jezus chodził po ziemi raz po raz zderzał się z oczekiwaniami, jakie ludzie mieli wobec Niego, jako Mesjasza. Oczekiwaniami, których absolutnie nie spełniał. Doszło do tego, że nakazywał uczniom, aby publicznie nie przyznawali się, do tego, że uważają Go za Mesjasza. Nie chciał być identyfikowany z pojęciem, które w niejednym umyśle miało jeden wyjątkowo precyzyjny i pozbawiony alternatywy desygnat.
Bez specjalnej spostrzegawczości można zauważyć, że ludzi, którzy postrzegają Jezusa w bardzo podobnych kategoriach jak ci, których oczekiwań Chrystus nie spełniał podczas swej bytności na ziemi, nadal nie brakuje. Tyle że teraz najczęściej można ich napotkać w Kościele. Za wszelką ceną, czasami bardzo hałaśliwie, usiłują przeforsować to widzenie Mesjasza, z którym On nie ma nic wspólnego. A swoje oczekiwania i wynikające z rozczarowania pretensje kierują nie tylko (a może nawet nie tyle) wobec Niego, ile wobec wspólnoty i instytucji Kościoła.
Zadziwiająca jest trwałość pewnych absolutnie przyziemnych oczekiwań wobec Bożego Syna. Wydawać by się mogło, że po tylu wiekach obsadzanie Go po konkretnych stronach naszych ludzkich sporów nie ma sensu, a jednak wciąż na nowo tworzą się grupy i grupki usiłujące taki plan za wszelką cenę przeprowadzić. Dokładnie wiedzą jaki ten ich mesjasz powinien być, jakie mieć poglądy, jak reagować na różne zdarzenia i zjawiska, kogo potępić, a kogo współcześnie pobłogosławić. Mają starannie opracowany rejestr oczekiwań, a każdy, kto usiłuje im wskazać, że są w błędzie, natychmiast zostaje dopisany do listy wrogów i zaprzańców, którzy z ich (a nie Boskiego) wyroku trafią na wieczność w ogień piekielny.
Wobec takiego obciosywania, przykrawania, dopasowywania do z góry założonego wzorca i schematu, Jezus w każdych czasach jest bezbronny. Także Kościół pozostaje wobec nich bezradny. Może tylko wciąż na nowo głosić Chrystusa prawdziwego i rzeczywistego, takiego jakim był, jest i będzie. Ale nikomu nie jest w stanie wbrew jego woli "wepchnąć" Go do serca i umysłu. Jezusa, który powiedział o sobie 'jestem Drogą, Prawdą i Życiem", można tylko dobrowolnie przyjąć. Lub odrzucić, zastępując Go ukształtowanym według własnych potrzeb idolem.
środa, 30 listopada 2011
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz