"W odniesieniu do kary śmierci święty Tomasz w ramach refleksji teologiczno-moralnej dotyczącej cnoty sprawiedliwości dopuszczał jej stosowanie argumentując to stanowisko teorią tak zwanej obrony własnej (Sth. II-II q 64). Jego argumentacja w tym zakresie opierała się na przekonaniu, że skoro społeczeństwo jest pewną całością, to wszystko, co zagraża owej społeczności – a więc w tym wypadku także przestępca –może być dla dobra całej owej społeczności z niej wyeliminowane. Opowiadając się za prawem do obrony własnej społeczeństwa występował więc także w obronie życia, ale tylko "porządnych" członków owej społeczności, którzy stanowili większość, nie bronił on zaś życia ludzkiego w ogóle, skoro dopuszczał karę śmierci wobec przestępcy" - napisał kilka lat temu ks. Piotr Nitecki.
Streszczając i upraszczając można powiedzieć, że pewna akceptacja ze strony Kościoła katolickiego wynika z przyjęcia czegoś w rodzaju "strategii eliminacji". Strategii uzasadnianej prawem do obrony własnej. "Uprawniona obrona osób i społeczności nie jest wyjątkiem od zakazu zabijania niewinnego człowieka, czyli dobrowolnego zabójstwa. "Z samoobrony... może wyniknąć dwojaki skutek: zachowanie własnego życia oraz zabójstwo napastnika... Pierwszy zamierzony, a drugi nie zamierzony" - przypomina Katechizm Kościoła Katolickiego. Mówi też wyraźnie: "Kiedy tożsamość i odpowiedzialność winowajcy są w pełni udowodnione, tradycyjne nauczanie Kościoła nie wyklucza zastosowania kary śmierci, jeśli jest ona jedynym dostępnym sposobem skutecznej ochrony ludzkiego życia przed niesprawiedliwym napastnikiem".
Wiadomo powszechnie, że Jan Paweł II był przeciwnikiem kary śmierci. Zdarzało mu się apelować do władz państw o rezygnację z wykonania wyroków śmierci.
Analizując stanowisko Papieża-Polaka wobec kary śmierci ks. Nitecki napisał: "Ojciec Święty zdecydowanie wystąpił tu przeciwko fałszywemu racjonalizmowi i relatywizmowi moralnemu zwolenników kary śmierci, dowodząc, iż nie godzi się nawet dla osiągnięcia niewątpliwie dobrego celu, jakim jest zapewnienie spokoju i bezpieczeństwa porządnej części społeczeństwa, posługiwać się złym środkiem, jakim jest pozbawienie życia człowieka, którego postępowanie stanowi zagrożenie owego pokoju społecznego. Stanowisko Ojca Świętego nie wypływało, oczywiście, z wyboru dokonanego między obserwowanymi w życiu publicznym postawami zwolenników czy przeciwników kary śmierci, ale z głębokiej i prostej wiary w ewangeliczną prawdę, iż zła popełnionego przez przestępcę nie niweluje się innym złem, jakim jest pozbawienie życia człowieka, zaś wierne respektowanie prawa Bożego nie zagraża nikomu, gdyż zło w swej najgłębszej istocie zwycięża się tylko dobrem".
To zupełnie inny sposób myślenia i inna strategia budowania społeczności. To odrzucenie kategorii świadomej eliminacji zagrażającego napastnika. Patrząc czysto po ludzku - strategia bardzo ryzykowna. Nie daje ona łatwego poczucia bezpieczeństwa.
Mnie osobiście w dyskusjach katolików o karze śmierci najczęściej brakuje przypomnienia jednego bardzo trudnego i niewygodnego nakazu Jezusa: "Miłujcie waszych nieprzyjaciół". Chyba, że uznamy, iż odebranie komuś życia może być aktem i wyrazem miłości...
piątek, 25 listopada 2011
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz