poniedziałek, 28 listopada 2011

Z duchem, czyli o psalmach i smartfonie

Przeczytałem w "Rzeczpospolitej", że można mieć w naszych czasach cały księgozbiór w kieszeni, a największa księgarnia internetowa sprzedaje więcej e-booków niż książek papierowych. A tak w ogóle, to czytniki są do lektury czasopism i książek lepsze niż tablety. Bo mają matowy ekran.

Nic w tym tekście nie było o audiobookach, bo to nie był tekst dla takich leniuchów jak ja, którzy ostatnio gdy tylko mają do wyboru czytać książkę własnymi oczami albo jej wysłuchać, wybierają to drugie. Ale zarówno używanie e-booków, czytników, tabletów, jak i smartfonów, audiobooków itp. jest dowodem, że się idzie z tak zwanym duchem czasów (lub czasu). Jest to duch nowoczesny i nastawiony na to, aby osobie ludzkiej życie czynić maksymalnie wygodnym.

A propos wygody zaraz mi się przypomniało, jak to niedawno w sporej gromadce polskich księży i nie tylko mieliśmy przystąpić do odmawiana jednej z godzin brewiarzowych. Patrzę, a tu znaczna część moich konfratrów nie trzyma w rękach wielkich tomisk "Liturgii Godzin", tylko niewielkie telefony komórkowe, z tym że raczej w wersji smartfonowej (albo właśnie wspomniane wyżej czytniki e-booków). I wpatrując się w dotykowe ekrany, przesuwając po nich delikatnie palcami, odmawiali w wielowiekowym charakterystycznym rytmie, psalmy sprzed kilku tysięcy lat. "Ot, duch czasów" - pomyślałem.

Sam zresztą muszę przyznać, że od dawna odmawiam brewiarz patrząc w ekran komputera i z całą szczerością mogę powiedzieć, że gdyby mnie kto prosił o wskazanie największych sukcesów Kościoła katolickiego w Polsce w globalnej sieci, bez wahania wymieniłbym w pierwszej trójce Internetową Liturgię Godzin (brewiarz.pl). Ludziom, którzy ją w tym konkretnym kształcie wymyślili i od lat z uporem prowadzą, z pewnością będzie to policzone w kontekście nagrody wiecznej, choć tak po ludzku sądząc, to i jakąś ziemską też by może wypadało im dać (nic nie wiem o tym, aby jakąś dostali). Choć na moje oko, to oni, idąc absolutnie z duchem czasu nie tylko w sensie czynienia sobie życia wygodniejszym, ale w sensie wykorzystywania najnowszych możliwości dla dobra Kościoła i jego misji ewangelizacyjnej, kierują się starą chrześcijańską i kościelną zasadą "ad maiorem Dei gloriam".

Fajnie, że są w Kościele w Polsce tacy ludzie jak ci od ILG, a nie tylko tacy jak ja, którzy potrafią zapytać wybitnych liturgistów, czy jeśli by kolejne godziny brewiarzowe odczytał za nich głośno komputerowy czytacz, to by się liczyło... ;-)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz