„My już nie jesteśmy parafią górniczą” – powiedział ksiądz pracujący w
jednym ze śląskich miast. Czy nie ma w jego parafii górników? Są. Jest
ich nadal całkiem sporo, chociaż zapewne nie stanowią największej grupy
zawodowej wśród powierzonych temu duchownemu wiernych. Do pracy jeżdżą
do sąsiednich miast, bo w ich miejscowości kopalnia została zamknięta.
W
takich parafiach nadal 4 grudnia odprawiane są Msze święte barbórkowe.
Ale ich intencje coraz częściej brzmią na przykład tak: „Ku czci św.
Barbary w intencji górników, emerytów, rencistów, ich rodzin i zmarłych
górników”. Z naciskiem na emerytów, rencistów oraz zmarłych. I rodziny, w
których po wielu pokoleniach pracowników kopalń ster przejmuje
generacja, która z wydobywaniem węgla nie ma już nic wspólnego. Rodzi
się pytanie, czy to jeszcze są rodziny górnicze? A jeśli tak, to jak
długo nimi będą? Bo przecież górnicza rodzina na Śląsku to nie tylko
kwestia miejsca zatrudnienia. To konkretny etos. Sposób życia. Patrzenia
na świat. System wartości. Wzór kulturowy.
Pewnych historycznych,
społecznych i ekonomicznych mechanizmów zatrzymać się nie da. Przemiany
są czymś naturalnym i oczywistym. Ważne jest jednak, jak do nich
dochodzi. W jaki sposób przebiegają. Przede wszystkim istotne jest, jak
odbijają się na ludziach, których dotykają. Czy odbywają się na zasadzie
niszczenia, wykorzeniania, wykluczania, czy też dokonują się z
poszanowaniem ludzkiej godności i szeroko pojętego dorobku poprzednich
pokoleń.
Ponad trzydzieści lat temu na katowickim lotnisku Jan
Paweł II zwrócił uwagę, że na Śląsku dokonała się istotna przemiana, a
równocześnie wskazał pewien stały punkt odniesienia. „Niegdyś, gdy
jeszcze nie było współczesnego Śląska, był już wizerunek Matki Bożej w
Piekarach” – powiedział, po czym, nawiązując do pozdrowienia „Szczęść
Boże”, wygłosił słowa, które zaczęto nazywać „ewangelią pracy”.
Niektórzy uważają, że były one związane z ówczesną konkretną sytuacją
ustrojową i rzadko do nich po latach nawiązują. Czy mają rację? Czy
stwierdzenie, że praca ludzka stoi pośrodku całego życia społecznego, że
przez nią kształtuje się sprawiedliwość i miłość społeczna straciły
aktualność? Czy i dziś nie należy z naciskiem przypominać, że całą
dziedziną pracy musi rządzić właściwy ład moralny, bo jeśli go
zabraknie, na miejsce sprawiedliwości wkrada się krzywda, a na miejsce
miłości nienawiść? Czy w zmieniających się warunkach nie trzeba
przypominać z naciskiem, że praca posiada swoją zasadniczą wartość
dlatego, że jest wykonywana przez człowieka?
Trzeba bardzo uważać,
aby w zamieszaniu, jakie niosą konieczne i nieuniknione przemiany, nie
zagubić tego co najważniejsze. Tego, co najcenniejsze. Do czego mają
prawo następne pokolenia.
Tekst powstał jako felieton dla radia eM
czwartek, 4 grudnia 2014
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz