Z cyklu: Trzy akapity
Kiedy
znalazł w starym domu po śmierci dziadka te dziwne zapiski początkowo
nie zwrócił na nie uwagi. Miał inne problemy na głowie. Zgarnął papiery
do wielkiego kartonowego pudła i wyniósł do garażu, żeby nie zawadzały w
czasie sprzątania i remontu. Przypomniał sobie o nich, gdy z firmy
sprzątające zadzwonili z pytaniem, czy szpargały z garażu też mają
zabrać. Przypomniał sobie, że były tam jakieś wykresy,
najprawdopodobniej kreślone ręką dziadka. Kazał zostawić.
Zajrzał
do kartonu kilka dni później. Dość szybko zorientował się, że patrzy na
mozolnie rozrysowane drzewo genealogiczne. Było mocno niekompletne.
Zdziwił się, że dziadkowi w ogóle przyszło do głowy szukanie przodków.
Nie byli żadnym szlacheckim rodem. Któregoś wieczoru zaczął studiować
zapiski dziadka i przyszedł mu do głowy pomysł, gdzie można szukać
informacji, by wypełnić jedno z wolnych miejsc.
Nauczył się znosić
docinki rodziny i znajomych. Jednak, gdy ktoś poważnie, bez kpin, pyta,
po co kontynuuje zaczętą przez dziadka pracę, szczerze odpowiada: „To
mi dodaje siły i pewności siebie. Daje poczucie, że jestem częścią
jakiegoś wielkiego zamysłu. Że nie jestem tu przez przypadek”.
środa, 17 grudnia 2014
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz