Z cyklu: Trzy akapity
Obserwowałem taką scenę:
Kobieta wzięła na ręce maleńkie, paromiesięczne dziecko, które
marudziło i przeszkadzało wszystkim dokoła. Zaczęła je leciutko kołysać,
coś nuciła. Dziecko się uspokoiło, powoli zamykało oczka. Jednak gdy
próbował je wziąć ktoś inny albo usiłowano je położyć w samochodowym
foteliku, budziło się natychmiast i zaczynało płakać. Spokojne było
tylko na rękach tej jednej kobiety. Być może pod jakimś względem
przypominała mu matkę, która musiała zostawić je na kilka godzin.
„Będzie
cię bolał krzyż” – przestrzegali kobietę i zachęcali: „Przynajmniej
usiądź. Przecież to dziecko swoje waży”. Kręciła głową i z przekonaniem
powtarzała: „Nie, ono nie jest ciężkie. Dam radę”. Wytrzymała aż do
chwili, gdy mogła przekazać maleństwo matce.
„Lekki jest ciężar,
gdy go dźwigasz z ochotą” - zauważył już dawno Publius Ovidius Naso.
Banalne i zbyt wzniosłe? No to może niech będzie Milan Kundera z
„Nieznośnej lekkości bytu”: „Najcięższe brzemię nas powala, przyciska do
ziemi, upadamy pod nim. Ale w poezji miłosnej wszystkich wieków kobieta
pragnie być obciążona brzemieniem męskiego ciała. Najcięższe brzemię
jest jednocześnie obrazem najintensywniejszej pełni życia. Im cięższe
brzemię, tym nasze życie bliższe jest ziemi, tym jest realniejsze i
prawdziwsze”.
środa, 10 grudnia 2014
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz