niedziela, 25 marca 2012

Samowole budowlane

Czy można coś dobrego zbudować na kłamstwie? Moim zdaniem nie. Uważam, że jeśli u zarania budowy, u jego podstaw, w fundamencie, znajduje się zło, efekt musi być nietrwały, słaby, chwiejny i narażony na upadki, a nawet na wielki upadek, całkowitą katastrofę.

Szczególnie niepokoją mnie próby budowania na kłamstwie rozmaitych dzieł w Kościele. Czasami mniejszych, czasami większych, ale zawsze z wadą u samej podstawy.

Słyszałem jakiś czas temu rozmowę dwóch świeckich wiernych z parafii, w której kościół zbudowano w trudnych czasach PRL-u. Budynek jest w fatalnym stanie, najsensowniej byłoby go rozebrać i postawić świątynię na nowo. "Moja matka zawsze mówiła, że kościół zbudowany z kradzionych, nawet kradzionych komunistom, materiałów długo się nie ostoi" - powiedział znacznie młodszy z parafian. Drugi mu odrzekł: "Wtedy mieliśmy do wyboru - albo ukraść i kościół postawić, albo nie ukraść i nie mieć kościoła. Wolałbyś, żeby nie było tej świątyni?...". "Gdy patrzę na jej fatalny stan po tak niewielu latach od zbudowania, naprawdę mam wątpliwości, czy należało ją stawiać..." - niepewnie powiedział młody.

Tylko Bóg jest w stanie sprawić, że ze zła wyniknie dobro. Ale dzieje świata pokazują, że nie ratuje na siłę czasami wydawałoby się bardzo wielkich i "zbożnych" dzieł, zbudowanych na oszukanym fundamencie. Czasami mam wrażenie, że o tym w Kościele zapominamy. Że traktujemy Boga jak fachowca, który ma obowiązek przerabiać na arcydzieła wszelkie nasze fuszerki, prowizorki, jak urzędnika magistratu zobowiązanego do legalizacji wszelkich naszych samowoli budowlanych.

Bóg na pewno nie ma takiego obowiązku.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz