Poszedłem szukać wiosny. Obszedłem kilka parków i skwerów.
Wiosnę bardziej było widać w ludziach, niż w przyrodzie. Zachęceni wysoką temperaturą i słońcem oblegali leciutko ubrani alejki i ławki. Tu i ówdzie siedzieli na zewnątrz przy kawiarnianych albo restauracyjnych stolikach.
W przyrodzie raczej widać jeszcze rodzaj wyczekiwania. Jest dostrzegalna gotowość do podjęcia intensywnego rozwoju, ale działań w tym kierunku póki co raczej niewiele.
Na widok szyldu jednej z mijanych kawiarni, przypomniałem sobie, że byłem na kolędzie i jej pracownicy i obiecałem, że wpadnę na podobno pyszną kawę espresso. Obietnic trzeba dotrzymywać. Lepiej późno, niż wcale.
Kawa rzeczywiście, bardzo dobra, podana jak trzeba. Popijając małymi łyczkami nagle usłyszałem, jak właścicielka proponuje komuś z klientów kupno elementów wyposażenia lokalu. "Dlaczego pani wyprzedaje wyposażenie? Będzie zmiana wystroju?" - zapytałem. Okazało się, że kawiarnia za tydzień przestanie istnieć, bo zarządca budynku wypowiedział umowę. Zrobiło mi się głupio. Pomyślałem, że jeszcze siedem dni, a nie dotrzymałbym złożonej zimą obietnicy.
Zaskoczyła mnie jednak postawa właścicielki kawiarni. Nie było w niej pretensji, zgorzknienia, rozgoryczenia. "Widać tam" - tu wskazała w górę, - "są jakieś inne plany wobec mnie". Zaraz też zresztą zaczęła opowiadać, jakie ma kolejne pomysły na życie i działania.
Zaimponowała mi ta kobieta. Tym patrzeniem do przodu, a nie rozpamiętywaniem własnych krzywdy i ludzkiej złości, które ją dotknęły. I nadzieją, że będzie dobrze.
W tym momencie zorientowałem się, że naprawdę znalazłem wiosnę.
niedziela, 18 marca 2012
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz