niedziela, 24 kwietnia 2011

Alleleluja flash mob

Zwykły dzień w centrum handlowym. Ludzie kupują, wybierają, ale też siedzą przy stolikach jedząc lub pijąc kawę z papierowych kubków. Gdzieś tam w tle leci jakaś muzyka, której i tak nikt nie słucha..

Nagle od stolika wstaje śliczna dziewczyna, która jeszcze przed chwilą przeżuwała jakiś fast food i z komórką przy uchu silnym głosem zaczyna śpiewać słynne "Alleluja" Haendla. Kolejną frazą hymnu "odpowiada" jej chłopak w dresie z kapturem, siedzący kilka stolików dalej. Teraz coraz szybciej w różnych miejscach wstają kolejni ludzie w różnym wieku i dołączają do śpiewu.

Zaskoczenie, ale też zachwyt, poruszenie. Kolejni ludzie włączają się w wydarzenie, choćby tylko przez to, że wstają. A gdy śpiew "Alleluja" dobiega końca, widać las wzniesionych w górę radośnie rąk.

To się nazywa flash mob. I zdarzyło się naprawdę w listopadzie ubiegłego roku gdzieś w Ameryce. Podobne niespodziewane wykonania "Alleluja" miały też miejsce w kilku innych miejscach.

Ta dziewczyna jest jak Maria Magdalena. Od radosnego krzyku tej jednej dziewczyny dwa tysiące lat temu poszło w świat radosne "Alleluja!", bo Jezus Zmartwychwstał, bo Jezus żyje.

Ten wielkanocny flash mob trwa. Niech trwa. Aż do powtórnego przyjścia. Jego przyjścia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz