sobota, 30 kwietnia 2011

Mało nas

Dostałem dzisiaj maila z Watykanu. Bardzo mnie ten mail zmartwił, a nawet zafrasował. Mail dotyczył oczywiście planowanego na 2 maja spotkania blogerów z całego świata. Dowiedziałem się z niego, że "ze względu na minimalną liczbę zgłoszeń ze strony polskich internautów, którzy zgłosili chęć uczestnictwa w powyższym spotkaniu, nie będzie tłumaczenia na język polski".

Po pierwsze zmartwiłem się, jako językowy nieuk, że mało co zrozumiem z przebiegu spotkania. No, ale w tej materii do nikogo poza sobą nie mogę mieć poważnych zapytań, a tym bardziej pretensji.

O wiele poważniejsze jest zmartwienie "po drugie". Otóż po drugie, zmartwiłem się poważnie, a raczej zafrasowałem głęboko, że ze strony polskich internatów pojawiła się na to spotkanie "minimalna liczba zgłoszeń". Dlaczego?

Czy to wynika z faktu, że polscy internauci w ogóle stosunkowo rzadko organizują spektakularne i tłumne spotkania w realu? Czy też z jakiegoś innego powodu?

Szukam w pamięci i nie mogę sobie przypomnieć, aby polscy katolicy zorganizowali na przykład za pomocą Facebooka jakieś istotne w swej treści i gromadzące dostrzegalną z daleka liczbę uczestników, spotkanie wokół jakiejś kwestii związanej z ich codziennym funkcjonowaniem. Czy ktoś mi może przypomnieć tego typu wydarzenie?

Gryzę się tym dość poważnie. Bo zaraz mi się gdzieś w tyle głowy odzywa myśl mająca swe źródło w Soborze Watykańskim II o "milczącym olbrzymie". On w Polsce jest chyba nie tylko milczący (a może raczej mruczący pod nosem), ale też mocno nieruchawy...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz