sobota, 16 kwietnia 2011

Kupiła kozę, albo i nie

Nie miała baba kłopotu, kupiła kozę. Dobre powiedzenie. Mądre powiedzenie. Nie miał człek problemu, to się postanowił zaangażować, tak właściwie na dodatek. Coś tam raz czy drugi machnął, coś tam kichnął, coś tam zaznaczył swoją obecność, i ani się obejrzał, jak został dostrzeżony, odnotowany i w pewnym momencie na sam przód, by nie powiedzieć front, wypchnięty.

No i teraz czuje się zaszczuty i marzy tylko o jednym, aby się z całej zabawy jak najszybciej wykręcić.

Ale to nic. Inny znajomy dostał z nagła, a niespodziewanie, dwie wielkie paczki. Pod nieobecność jego ktoś grzecznie kurierowi z uprzejmości podpisał. A w paczkach pełno ciężkiego towaru, którego w życiu nie zamawiał, bo i po co? Wcale nim zainteresowany nie jest, a i groszem nie śmierdzi.

W jednej z paczek list: "Pozwoliliśmy sobie przesłać, bez jakichkolwiek zobowiązań, zestaw (i tu nazwa rzeczonego towaru), ponieważ oglądając go łatwiej ocenić jego wartość. Jeżeli chce Pan go zatrzymać, prosimy o zakupienie w cenie promocyjnej... (i tu suma zbliżona do średniej płacy krajowej). Po otrzymaniu zamówienia, wyślemy fakturę VAT i będziemy oczekiwać zapłaty. Jeżeli decyzja będzie negatywna, uprzejmie prosimy o informację - uzgodnimy termin odbioru przesyłki przez kuriera na nasz koszt. W takim przypadku przepraszamy za spowodowanie niedogodności i zajęcie czasu".

Znajomy cały nerwowy chodzi. Paczki mu w domu zawadzają, wścieka się, że go ktoś na siłę uszczęśliwić próbuje i ma poczucie wielkiego naciągactwa. Co gorsza, jest głęboko przekonany, że nie ma obowiązku nikogo o swej niechęci do obu paczek informować (trzeba zadzwonić, nie da się maila wysłać) i tylko zastanawia się, co będzie, jak oba pakunki po prostu na śmietnik wywali. Czy go firma, która mu bez jakiejkolwiek zachęty z jego strony towar podesłała, do sądu nie odda. No bo nie wie, czy ktoś tam kurierowi w jego imieniu jakiej umowy niechcący nie podpisał. "W Polsce wszystko możliwe" - powiada i z bezradnej złości na twarzy sinieje.

Jaki z tego wniosek? Że czasem nawet jak baba nie kupi kozy, to ją ktoś cichaczem podsyła, fakturą machając w tle i ma baba kłopot.

A potem się jeden i drugi znajomy mnie pyta, czy to po chrześcijańsku...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz