poniedziałek, 18 kwietnia 2011

Palma odbija

Zapytała mnie internautka: "Co sądzisz o spędzaniu Wielkanocy przy jednym stole z ludźmi, którzy siadają do tego stołu tylko tradycyjnie - bez uczestnictwa w sakramentach, bez udziału w Eucharystii, bez modlitwy. Za to święcą palmy, a potem jajka".

Znalazłem to zapytanie w kompie z samego rana w poniedziałek po Niedzieli Palmowej. Spiesząc się do rozmaitych zajęć, odpisałem: "Że to trudne, ale też okazja misyjna :-)"

Ale to jej pytanie dręczy mnie przez cały dzień. A właściwie moja odpowiedź. Bo przecież w pierwszej chwili chciałem jej odpisać: "W Wielką Sobotę będzie jeszcze gorzej". Dręczy mnie tym bardziej, że internautka później jeszcze dodała, że zawarta w pytaniu do mnie refleksja ogarnęła ją, gdy widziała wczoraj święcące palmy tłumy ludzi, dla których "to tylko pogański zwyczaj, a normalnie na co dzień nie mają potrzeby zbliżenia się do Niego".

Dręczy mnie ta moja odpowiedź, bo sam się wczoraj wieczorem przyłapałem na smutnych myślach, gdy ogłaszano w mediach, że w Lipnicy Murowanej znów pobito rekord w wysokości palmy. "Rany, przecież to zabija istotę Niedzieli Palmowej" - pomyślałem i nie zdołałem uciec przed następną myślą: "Sami, jako Kościół, sobie tę krzywdę robimy".

Zresztą osobiście wcześniej widziałem w co najmniej dwóch kościołach, których stan "zapełnienia" w zwykłą niedzielę znam, że frekwencja wczoraj znacznie odbiegała od "normy".

Od lat siedząc w konfesjonale w Wielką Sobotę wpadam w rozdrażnienie, bo czuję kompletną bezradność wobec tłumów, które co godzina wypełniają świątynię z koszyczkami do święcenia. Trzeba by cudu, aby w ten niespełna kwadrans dotrzeć do nich z Dobrą Nowiną o zbawieniu i Zmartwychwstaniu. A tu w sobotniej "Wyborczej" znany jezuita, o. Wacław Oszajca, deklaruje, że nie musi wierzyć w cuda, jako katolik. No, nie musi. Ale o ile pamiętam z Ewangelii, to jak nie było wiary, to cudów i sam Pan Jezus nie robił. Więc koło się zamyka.

Gdy Kamila Szejnoch stawiała tu i ówdzie "Holy Machine", mówiła przy okazji o rytuale. No właśnie. Ilu milionom ludzi, którzy uważają się w Polsce za katolików, rytuał zastąpił wiarę? Nie, nie pomyliłem się. Chodzi o miliony. Ile?

Może następnym razem pani Kamila zmajstruje maszynę do kropienia wodą potraw na "wielkanocny" stół? Postawiłoby się ją przed kościołem, a takiemu prostemu księdzu, jak ja, oszczędziłoby się stresu w czasie spowiadania tych, którzy w ogromnej mierze, zwyczajowo, rytualnie, przystępują dwa razy w roku przed świętami do spowiedzi i zwykle wymieniają tylko dwa grzechy: że nie chodzili do kościoła i kłócili się z mężem albo żoną...

Oj, chyba mi palma odbija...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz