środa, 6 kwietnia 2011

Zamrażanie, podwyższanie i beatyfikacja

Komentarz dnia

Zmęczony trwającym od kilku dni szumem medialnym wokół rozmaitych poczynań i wypowiedzi jednej z partii opozycyjnych, postanowiłem się dowiedzieć, czym w tym czasie zajmuje się rząd. Chciałem uzyskać jakąś informację, w jaki sposób realizuje on to coś, co Jan Paweł II określał jako roztropną troskę o dobro wspólne.

Zajrzałem na stronę kancelarii premiera i dowiedziałem się, że nie dalej jak we wtorek rząd przyjął cztery następujące dokumenty:

1 Uchwała w sprawie aktualizacji "Wieloletniego planu finansowego państwa 2011-2014", przełożona przez ministra finansów.

2. Założenia do projektu budżetu państwa na rok 2012, przedłożone przez ministra finansów.

3. Wstępna prognoza dotycząca stanu transpozycji dyrektyw rynku wewnętrznego w Polsce (Internal Market Scoreboarad 23) – III Aktualizacja, przedłożona przez ministra gospodarki.

4. Propozycja średniorocznych wskaźników wzrostu wynagrodzeń w państwowej sferze budżetowej na rok 2012 oraz informacja o prognozowanych wielkościach makroekonomicznych stanowiących podstawę do opracowania projektu ustawy budżetowej na rok 2012, przedłożona przez ministra finansów.

To ostatnie z czymś mi się skojarzyło. Z wiadomością podaną przez środowy "Dziennik Gazetę Prawną", że "Ponad pół miliona pracowników państwowej sfery budżetowej w 2012 roku nie otrzyma wyższych pensji. Dla tej grupy osób to już kolejny rok bez podwyżek. Tak zdecydowała Rada Ministrów, która wczoraj postanowiła zamrozić płace 0,5 mln pracowników państwowej sfery budżetowej. W efekcie ta grupa osób nie otrzyma podwyżek nawet o prognozowany w 2012 r. wskaźnik inflacji (2,8 proc.)".

Z artykułu DGP wynika m. in., że urzędnicy, żołnierze i funkcjonariusze kolejny rok z rzędu nie otrzymają podwyżek. To znaczy, że np. żołnierze zawodowi otrzymają płacę w identycznej wysokości jak styczniu 2009 r. A przecież od tego czasu ceny wielu podstawowych rzeczy ostro poszły w górę.

Natychmiast przyszło mi do głowy pytanie: "Czy to jest moralne?".

Pytanie to wróciło zresztą do mnie przy lekturze kolejnego tekstu w DGP, dotyczącego podniesienia przez Radę Polityki Pieniężnej (RPP) stóp procentowych o 25 pkt bazowych. "Wzrośnie oprocentowanie kredytów w złotych. Nie ma co liczyć na szybki wzrost zysków z lokat" - przeczytałem w gazecie.

Czy to jest moralne? Dlaczego nie wzrosną oprocentowania lokat? Gdzie tu elementarna uczciwość? Dlaczego rząd na to pozwala?

Tak samo trzeba zadać głośno pytanie, czy moralne jest podnoszenie cen benzyny pod lada pretekstem, że gdzieś w pobliżu jakiegoś szybu naftowego ktoś wystrzelił? "Chyba ksiądz rozumie, że im wyższa cena paliwa, tym więcej z akcyzy wpływa do budżetu, a tam mamy co łatać" - tłumaczył mi jeden z obrońców rządowej taktyki. I ironicznie zauważył, że jakoś ludzie się nie burzą, więc widać to rozumieją. Tylko ja - nie.

Jan Paweł II był zdecydowanie przeciwny wyjmowaniu polityki spod zasad moralnych. Uczył, że "władza nie otrzymuje prawowitości moralnej sama z siebie", że powinna działać na rzecz dobra wspólnego jako "siła moralna, oparta na wolności i świadoma ciężaru przyjętego obowiązku". A to oznacza m. in., że nie wolno jej sięgać po niemoralne środki dla jakichkolwiek wyższych celów, bo cel nie uświęca środków.

"Władza jest sprawowana w sposób prawowity tylko wtedy, gdy troszczy się o dobro wspólne danej społeczności i jeśli do jego osiągnięcia używa środków moralnie dozwolonych. Jeśli sprawujący władzę ustanawiają niesprawiedliwe prawa lub podejmują działania sprzeczne z porządkiem moralnym, to rozporządzenia te nie obowiązują w sumieniu" - uczył Jan Paweł II.

Z niecierpliwością czekam, jak nasi rządzący będą się wkrótce ogrzewać w cieple uroczystości beatyfikacyjnych i jak będą się wypowiadać o Janie Pawle II... Ciekawe, czy któryś głośno powie: "E tam, my to, co mówił, mamy w serdecznym poważaniu. My robimy politykę".

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz