W atmosferze ogólnych "ochów" i "achów" oraz płytkiej egzaltacji,
jaka chwilowo panuje wokół papieża Franciszka, także po jego sobotnim
spotkaniu z dziennikarzami, warto na zimno przeanalizować, co nowy
Następca św. Piotra do pracowników mediów powiedział, jeśli chodzi o ich
robotę.
Z pewnością ją dowartościował i docenił, jako
wysiłek. Powiedział wyraźnie, że jest to nie tylko praca, ale też
służba. Jednak już w pierwszych zdaniach zwrócił uwagę, że o Kościele w
mediach trzeba mówić z właściwej perspektywy. Że perspektywą, z której
wydarzenia historii Kościoła powinny być przez ludzi mediów odczytywane,
jest perspektywa wiary. I mówił to mając świadomość (co udowodnił pod
koniec spotkania), że na sali siedzą nie tylko wierzący katolicy
Twardo
stwierdził, że wydarzenia kościelne mają pewną fundamentalną
charakterystykę: "Odpowiadają logice, która zasadniczo nie jest właściwa
dla kategorii – żeby tak powiedzieć – świeckich, i właśnie dlatego nie
jest łatwo je interpretować i przekazywać szerokiej i zróżnicowanej
publiczności. Kościół bowiem, będąc oczywiście również instytucją
ludzką, historyczną, ze wszystkim, co to oznacza, nie ma natury
politycznej, ale w istocie duchową: jest Ludem Bożym, Świętym Ludem
Bożym, który podąża na spotkanie z Jezusem Chrystusem. Jedynie w tej
perspektywie można zdać sobie w pełni sprawę z tego czego dokonuje
Kościół katolicki". Czyli stanowczo odrzucił powszechne dzisiaj w
mediach mówienie o Kościele jako instytucji politycznej.
Wymóg
pokazywania w ten sposób Kościoła Franciszek skierował nie tylko do
wierzących dziennikarzy. Do wszystkich obecnych zaadresował bardzo mocne
wezwanie (bo choć określił to jako "zachętę", zabrzmiało jako coś
więcej nawet niż apel): "Abyście usiłowali jak najpełniej poznać
prawdziwą naturę Kościoła, a także jego drogę w świecie, z jego zaletami
i grzechami oraz poznawali motywacje duchowe, które go prowadzą i są
najbardziej właściwe dla jego zrozumienia".
Warto i trzeba
podkreślić: Papież Franciszek oczekuje, że media mówiąc o Kościele i
jego sprawach będą "poznawały motywacje duchowe". Bo one są "właściwe do
zrozumienia" Kościoła. Inaczej mówiąc, domaga się od dziennikarzy
rzetelnego, opartego na faktycznej wiedzy, zajmowania się tematami
kościelnymi, bez jednostronności. "Wasza praca wymaga studium,
wrażliwości, doświadczenia, jak w wielu innych profesjach, ale domaga
się szczególnej troski o prawdę, dobro i piękno. I to nas szczególnie
zbliża, gdyż Kościół istnieje, aby przekazywać gdyż Kościół istnieje,
aby przekazywać właśnie to: «osobową» Prawdę, Dobro i Piękno. Powinno
być jasno widoczne, że wszyscy jesteśmy powołani, aby przekazywać nie
siebie samych, ale tę egzystencjalną triadę jaką wspólnie kształtują
prawda, dobro i piękno".
Do wszystkich dziennikarzy, nie
tylko do wierzących, mówił łagodnie, ale stanowczo: "Życzę, abyście
pracowali ze spokojem i owocnie, abyście znali coraz lepiej Ewangelię
Jezusa Chrystusa i rzeczywistość Kościoła". Papież bez szczególnych
figur dyplomatycznych oświadczył stanowczo, że kto chce rzetelnie i
uczciwie mówić o Kościele w mediach, powinien znać Ewangelię i kościelne
realia.
A żeby nikt nie miał wątpliwości, iż lista
wskazań i oczekiwań przeznaczona jest dla wszystkich, na końcu
Franciszek powiedział wprost: " Biorąc pod uwagę, że wielu z was nie
należy do Kościoła katolickiego, że są też osoby niewierzące, udzielam z
serca tego błogosławieństwa w ciszy, każdemu z was, szanując sumienie
każdego, wiedząc jednak, że każdy z was jest Bożym dzieckiem. Niech Bóg
wam błogosławi".
Spotkanie mediów z nowym Następcą św.
Piotra było z pewnością miłe i pełne życzliwości. Ale warto zauważyć, że
Franciszek nie ograniczył się do kurtuazyjnych frazesów, ale od razu
jasno i stanowczo wyłożył, czego od nich wobec Kościoła (a więc i wobec
samego siebie) oczekuje. Papież powiedział dziennikarzom, że ich
docenia, że są dla niego ważni, a nawet że ich lubi. Ale ani jednym
słowem, ani jednym gestem nie dał do zrozumienia, że zamierza zabiegać o
ich życzliwość, ani im pobłażać. Oczekuje od nich rzetelnej, porządnej
roboty. Prawdziwej służby prawdzie, dobru i pięknu.
I
tyle. Zapewne, jak miną emocje i do wielu dotrze, co naprawdę mówił
Franciszek, będą mieli duży orzech do zgryzienia. A może nawet poważny
problem. stukam.pl
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz