Z czasów, gdy byłem klerykiem, pamiętam pewną konferencję wygłoszoną
przez ojca duchownego. A właściwie fragment tej konferencji, gdy ów
ksiądz streszczał przypowieść o miłosiernym Samarytaninie, okraszając
swoją wypowiedź szczególnymi, choć prostymi gestami. Bardzo mocno
podkreślały one słowa „zobaczył go”. Uzmysławiały drastycznie, czym
różniła się reakcja na ludzkie nieszczęście dwóch pierwszych bohaterów
przypowieści, którzy skrzywdzonego przez zbójców człowieka zobaczyli,
ale minęli, od reakcji miłosiernego Samarytanina, który zobaczył i się
zatrzymał.
Spośród licznych już nagłaśnianych przez media
gestów nowego biskupa Rzymu Franciszka, mnie wciąż najbardziej siedzi w
głowie to, co zrobił podczas objazdu po Placu świętego Piotra przed Mszą
świętą inaugurującą pontyfikat. Mam na myśli tę chwilę, gdy zatrzymał
samochód i wysiadł z niego, aby pochylić się nad jednym z
wielotysięcznego tłumu człowiekiem.
Natychmiast zrodziło
się we mnie skojarzenie z historią Samarytanina. Bo on nie tylko wykazał
się miłością bliźniego. Samarytanin wskazał na pewną, rzadko w naszych
czasach podkreślaną, część składową tej miłości. Na wrażliwość. Na
umiejętność dostrzeżenia konkretnego, pojedynczego człowieka. Zajęcia
się nim. Choćby tylko przez chwilę.
Jak się później
okazało, o potrzebie wrażliwości, o tym, żeby się jej nie bać, Następca
św. Piotra Franciszek, powiedział wprost w homilii. „Wrażliwość nie jest
cechą człowieka słabego – wręcz przeciwnie – oznacza siłę ducha i
zdolność do zwrócenia uwagi, współczucia, prawdziwej otwartości na
bliźniego, miłości”.
Anna Kamieńska zdradziła kiedyś swoje
pragnienie: „Chciałabym opisać tego człowieka. Jest on utkany z dwóch
pierwiastków. Jednym z nich jest dobroć i łagodność, drugim siła aż do
uporu. Z tego splotu jest dobroć i łagodność. Z tego splotu powstaje
tkanina giętka i mocna. Łagodność jest niewzruszona, dobroć – uparta, a
siła podszyta nieśmiałością i wrażliwością”.
Rozglądam się
i widzę, że zapotrzebowanie na wrażliwość jest przeogromne. To dar
niesłychanie deficytowy. Czekają na nią ludzie, którzy czują się jakby
niewidoczni dla innych. Którzy miliony razy są obojętnie mijani nawet
przez najbliższych. Którzy mają wrażenie, że niczym nie różnią się od
stojącej w kącie lampy, na którą nikt nie zwraca uwagi, póki należycie
wypełnia swoją funkcję.
Ludzie potrzebują dziś wrażliwości
innych. Ale nie tylko. Oczekują też delikatności, łagodności,
czułości... Przede wszystkim jednak chcą, żeby ich nie mijać. Żeby
specjalnie dla nich się zatrzymać. Choćby na chwilę. stukam.pl
Tekst wygłoszony na antenie Radia eM
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz