czwartek, 21 marca 2013

Po co komu wrażliwość

Z czasów, gdy byłem klerykiem, pamiętam pewną konferencję wygłoszoną przez ojca duchownego. A właściwie fragment tej konferencji, gdy ów ksiądz streszczał przypowieść o miłosiernym Samarytaninie, okraszając swoją wypowiedź szczególnymi, choć prostymi gestami. Bardzo mocno podkreślały one słowa „zobaczył go”. Uzmysławiały drastycznie, czym różniła się reakcja na ludzkie nieszczęście dwóch pierwszych bohaterów przypowieści, którzy skrzywdzonego przez zbójców człowieka zobaczyli, ale minęli, od reakcji miłosiernego Samarytanina, który zobaczył i się zatrzymał.

Spośród licznych już nagłaśnianych przez media gestów nowego biskupa Rzymu Franciszka, mnie wciąż najbardziej siedzi w głowie to, co zrobił podczas objazdu po Placu świętego Piotra przed Mszą świętą inaugurującą pontyfikat. Mam na myśli tę chwilę, gdy zatrzymał samochód i wysiadł z niego, aby pochylić się nad jednym z wielotysięcznego tłumu człowiekiem.

Natychmiast zrodziło się we mnie skojarzenie z historią Samarytanina. Bo on nie tylko wykazał się miłością bliźniego. Samarytanin wskazał na pewną, rzadko w naszych czasach podkreślaną, część składową tej miłości. Na wrażliwość. Na umiejętność dostrzeżenia konkretnego, pojedynczego człowieka. Zajęcia się nim. Choćby tylko przez chwilę.

Jak się później okazało, o potrzebie wrażliwości, o tym, żeby się jej nie bać, Następca św. Piotra Franciszek, powiedział wprost w homilii. „Wrażliwość nie jest cechą człowieka słabego – wręcz przeciwnie – oznacza siłę ducha i zdolność do zwrócenia uwagi, współczucia, prawdziwej otwartości na bliźniego, miłości”.

Anna Kamieńska zdradziła kiedyś swoje pragnienie: „Chciałabym opisać tego człowieka. Jest on utkany z dwóch pierwiastków. Jednym z nich jest dobroć i łagodność, drugim siła aż do uporu. Z tego splotu jest dobroć i łagodność. Z tego splotu powstaje tkanina giętka i mocna. Łagodność jest niewzruszona, dobroć – uparta, a siła podszyta nieśmiałością i wrażliwością”.

Rozglądam się i widzę, że zapotrzebowanie na wrażliwość jest przeogromne. To dar niesłychanie deficytowy. Czekają na nią ludzie, którzy czują się jakby niewidoczni dla innych. Którzy miliony razy są obojętnie mijani nawet przez najbliższych. Którzy mają wrażenie, że niczym nie różnią się od stojącej w kącie lampy, na którą nikt nie zwraca uwagi, póki należycie wypełnia swoją funkcję.

Ludzie potrzebują dziś wrażliwości innych. Ale nie tylko. Oczekują też delikatności, łagodności, czułości... Przede wszystkim jednak chcą, żeby ich nie mijać. Żeby specjalnie dla nich się zatrzymać. Choćby na chwilę. stukam.pl

Tekst wygłoszony na antenie Radia eM

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz