Postacią tragiczną w Jezusowej przypowieści o ojcu i dwóch synach,
jest niewątpliwie ów starszy brat. Ten, który się nie zbuntował. Który
nie przehulał swojej części majątku gdzieś daleko z kobietami
podejrzanej konduity. Który lata całe był na miejscu i uchodził w
powszechnej opinii za "tego dobrego".
Powrót i skrucha
upadłego braciszka kompletnie zrujnowały jego świat. Zachwiały niczym
potężne trzęsienie ziemi całą jego egzystencją. Podpiłowały jego
dotychczasową pozycję. Zburzyły wszystko, co dotychczas zbudował.
Nic
dziwnego, że się wściekł, gdy usłyszał o powrocie braciszka. Że nie
zamierzał wejść do domu, w którym nagle stracił swoją dotychczasową
pozycję. W którym z chwili na chwilę został... no właśnie, kim? Tłem, na
którym tamten mógł teraz błyszczeć? Kimś, kto musi całkowicie od nowa
zacząć budować swoje życie, bo komuś innemu zachciało się wrócić? Komuś,
kto prze tyle czasu nie przykładał ręki do utrzymania rodzinnego
gospodarstwa. Kto nie wstawał codziennie rano do roboty, nie wykonywał
nużących codziennych obowiązków. Nie brał na siebie odpowiedzialności za
losy rodzinnego majątku. Nie trwał przy ojcu wiernie, mimo zapewne
niejednej irytacji jego przyzwyczajeniami i brakiem zrozumienia dla
pokoleniowych zmian.
Starszy, "lepszy" brat jest postacią
tragiczną, ale nie przegraną. Z opóźnieniem, ale jednak, przeżywa swoją
chwilę buntu. Po latach milczenia wykrzykuje swoje rozczarowanie nudą
codzienności, brakiem docenienia, rutyną kontaktów. Nawet nie zdaje
sobie sprawy z tego, że zawdzięcza to bratu, którym pogardza, którego
traktował być może jak marne tło, na którym sam dobrze wypadał.
Swemu
paskudnemu, aczkolwiek nawróconemu braciszkowi zawdzięcza coś jeszcze.
Zawdzięcza mu - być może pierwsze w życiu - jednoznaczne wyznanie
miłości ze strony ojca.
Rzadko słyszałem w kazaniach, aby
zwracano uwagę na fakt, że ojciec w tej przypowieści dwa razy wychodził
naprzeciw swojego syna. Raz, gdy wracał z tułaczki jego młodszy syn.
Drugi raz, gdy starszy syn nie chciał wejść do pełnego radości z powrotu
młodszego brata domu. Ojciec nie wahał się ani chwili. Wyszedł do niego
na zewnątrz... stukam.pl
niedziela, 10 marca 2013
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz