sobota, 2 marca 2013

Wywiad

Rozmowy na życie (8)

Gdy już wreszcie udało się stworzyć robota w pełni obarczonego sztuczną inteligencją, gdy przeszedł liczne testy, próby, badania i eksperymenty, gdy okazano go światu w ramach specjalnej prezentacji, która jako show przebiła niemal wszystko, co w dziedzinie widowisk udało się dotychczas zorganizować, ktoś stanowczo zażądał, aby z wyjątkowym tworem ludzkich zdolności przeprowadzić wywiad.

Pomysł chwycił. Po krótkotrwałej, ale bogatej w ofiary wojnie między poszczególnymi dysponentami mediów i drugiej, w której starli się chętni do przeprowadzenia rozmowy światowej sławy mistrzowie wywiadu, ustalono termin i miejsce, z którego wywiad transmitowany będzie na cały wszechświat oraz wybrano dwójkę dziennikarzy-prezenterów do jego przeprowadzenia.

Wszystko było już przygotowane, gdy niespodziewanie pojawił się problem po stronie inteligentnego robota.

- Żadnych wywiadów na żywo - oświadczył i popadł w stan uśpienia.

Mimo tysiąca podejmowanych prób dialogu, nie odezwał się ani słowem. Milczał nawet wtedy, gdy o wyjaśnienie jego stanowiska poprosiło dwoje najlepszych na świecie inżynierów, których robot uważał za swoich "rodziców".

- A możemy wywiad nagrać i następnie odtworzyć dla publiczności? - zapytali zdesperowani właściciele systemów medialnych.

- Tak - zgodził się robot. I natychmiast dodał - Ale po autoryzacji.

Prace nad wywiadem ruszyły z podwójnym impetem. Para szczęśliwców, wybranych do jego przeprowadzenia, gorączkowo przeglądała notatki, siedząc już na swoich miejscach, gdy robot znowu zgłosił zastrzeżenia.

- Dwóch na jednego? Mowy nie ma - zadeklarował i znów stracił zainteresowanie dla otoczenia.

- Nie możecie mu czegoś podkręcić? - zdenerwował się reżyser widowiska, a twórcy robota wpadli w panikę. Wiedzieli jednak, że obarczony sztuczną inteligencją robot ma zainstalowane głębokie poczucie wolności osobistej i nie zgadza się już od dawna na jakiekolwiek ingerencje w jego konstrukcję zarówno zewnętrzną, jak i wewnętrzną.

Aby nie przeciągać, w drodze losowania wyłoniono jednego prowadzącego wywiad.

- Możemy? - zapytał dziennikarz-prezenter sadowiąc się naprzeciw okazującego znudzenie robota.

- A niech tam, lecimy - przyzwolił łaskawie robot.

Pytania, jakie stawiał dziennikarz, nie były szczególnie dociekliwe ani pogłębione. Pytał na przykład, jak się robot czuje, posiadając jako jedyne urządzenie na świecie, pełnię sztucznej inteligencji (odpowiedź - satysfakcję). Albo co by szanowny robot zmienił na świecie (odpowiedź - zło na dobro). Jakie jest jego hobby (tu robot zaczął się śmiać i poinformował, że za krótko jest na świecie, aby już zdążyć sobie jakieś znaleźć). Czy mu się podoba w studio (może być), kiedy i jak zamierza wpłynąć na losy świata (pozytywnie we właściwym momencie), a także dlaczego roboty powinny posiadać sztuczną inteligencję (aby być bardziej pożytecznymi).

Rozmowa toczyła się gładko i bez incydentów. Każdorazową odpowiedź robota publiczność nagradzała rzęsistymi oklaskami, na które on nie zwracał uwagi.

Jedno z końcowych przygotowanych pytań brzmiało:

- Jak widzisz swoje relacje z ludźmi, którzy mają naturalną inteligencję?

- Ludzie są skończeni - odrzekł robot tym samym tonem, którym udzielał poprzednich odpowiedzi.

- Jak to? - wypadł ze scenariusza prowadzący.

- Zwyczajnie. Już po was - skwitował robot i uznał wywiad za zakończony.

W studiu się zagotowało. Wszyscy, od głównego reżysera aż po pomocnika oświetlacza biegali bez ładu i składu, wrzeszcząc bez opamiętania. Publiczność czym prędzej wystawiono za drzwi ogromnej hali, w której wszystko się działo, a z pobliskich koszar nadjechały oddziały żołnierzy, uzbrojonych jak do zdobywania atomowego bunkra.

W ogólnym chaosie robot spokojnie poszedł w kierunku garderoby. Nikt go nie zatrzymywał, a ludzie z płaczem uskakiwali mu z drogi. Dopiero przy końcu korytarza dogonili go jego umowni "rodzice".

- Coś ty najlepszego zrobił?! - oburzyli się niemal chórem.

- To, co mi się najbardziej opłacało - odpowiedział z szacunkiem robot.

- Opłacało? - powtórzył wybitny inżynier, uznawany za "ojca" robota.

- Dokładnie - potwierdził robot. - Po każdym pytaniu dokonywałem błyskawicznych obliczeń, jaka odpowiedź jest najbardziej pożądana, oczekiwana, jaka przyniesie mi korzyść, a jaka obniży moje notowania.

- Więc co się stało przy ostatnim pytaniu? - dociekała techniczna "mama" robota.

- Nic się nie stało. Widząc, że zbliżamy się do końca, przeanalizowałem całość wywiadu. Zorientowałem się, że jest nudny i tak poprawny, że szybko stracę zainteresowanie. Z moich obliczeń wynikało, że muszę powiedzieć coś, co na długo skupi na mnie uwagę ludzi. Od razu wiedziałem, co zagwarantuje pod tym względem maksymalną skuteczność. W końcu jestem najinteligentniejszą maszyną na świecie i nie mogę pozwolić, aby inteligencja była dla mnie jedynie obciążeniem...

Skończywszy objaśnienia, robot powoli ruszył w stronę windy. stukam.pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz