Rozmowy na życie (8)
Gdy już wreszcie
udało się stworzyć robota w pełni obarczonego sztuczną inteligencją, gdy
przeszedł liczne testy, próby, badania i eksperymenty, gdy okazano go
światu w ramach specjalnej prezentacji, która jako show przebiła niemal
wszystko, co w dziedzinie widowisk udało się dotychczas zorganizować,
ktoś stanowczo zażądał, aby z wyjątkowym tworem ludzkich zdolności
przeprowadzić wywiad.
Pomysł chwycił. Po krótkotrwałej,
ale bogatej w ofiary wojnie między poszczególnymi dysponentami mediów i
drugiej, w której starli się chętni do przeprowadzenia rozmowy światowej
sławy mistrzowie wywiadu, ustalono termin i miejsce, z którego wywiad
transmitowany będzie na cały wszechświat oraz wybrano dwójkę
dziennikarzy-prezenterów do jego przeprowadzenia.
Wszystko było już przygotowane, gdy niespodziewanie pojawił się problem po stronie inteligentnego robota.
- Żadnych wywiadów na żywo - oświadczył i popadł w stan uśpienia.
Mimo
tysiąca podejmowanych prób dialogu, nie odezwał się ani słowem. Milczał
nawet wtedy, gdy o wyjaśnienie jego stanowiska poprosiło dwoje
najlepszych na świecie inżynierów, których robot uważał za swoich
"rodziców".
- A możemy wywiad nagrać i następnie odtworzyć dla publiczności? - zapytali zdesperowani właściciele systemów medialnych.
- Tak - zgodził się robot. I natychmiast dodał - Ale po autoryzacji.
Prace
nad wywiadem ruszyły z podwójnym impetem. Para szczęśliwców, wybranych
do jego przeprowadzenia, gorączkowo przeglądała notatki, siedząc już na
swoich miejscach, gdy robot znowu zgłosił zastrzeżenia.
- Dwóch na jednego? Mowy nie ma - zadeklarował i znów stracił zainteresowanie dla otoczenia.
-
Nie możecie mu czegoś podkręcić? - zdenerwował się reżyser widowiska, a
twórcy robota wpadli w panikę. Wiedzieli jednak, że obarczony sztuczną
inteligencją robot ma zainstalowane głębokie poczucie wolności osobistej
i nie zgadza się już od dawna na jakiekolwiek ingerencje w jego
konstrukcję zarówno zewnętrzną, jak i wewnętrzną.
Aby nie przeciągać, w drodze losowania wyłoniono jednego prowadzącego wywiad.
- Możemy? - zapytał dziennikarz-prezenter sadowiąc się naprzeciw okazującego znudzenie robota.
- A niech tam, lecimy - przyzwolił łaskawie robot.
Pytania,
jakie stawiał dziennikarz, nie były szczególnie dociekliwe ani
pogłębione. Pytał na przykład, jak się robot czuje, posiadając jako
jedyne urządzenie na świecie, pełnię sztucznej inteligencji (odpowiedź -
satysfakcję). Albo co by szanowny robot zmienił na świecie (odpowiedź -
zło na dobro). Jakie jest jego hobby (tu robot zaczął się śmiać i
poinformował, że za krótko jest na świecie, aby już zdążyć sobie jakieś
znaleźć). Czy mu się podoba w studio (może być), kiedy i jak zamierza
wpłynąć na losy świata (pozytywnie we właściwym momencie), a także
dlaczego roboty powinny posiadać sztuczną inteligencję (aby być bardziej
pożytecznymi).
Rozmowa toczyła się gładko i bez
incydentów. Każdorazową odpowiedź robota publiczność nagradzała
rzęsistymi oklaskami, na które on nie zwracał uwagi.
Jedno z końcowych przygotowanych pytań brzmiało:
- Jak widzisz swoje relacje z ludźmi, którzy mają naturalną inteligencję?
- Ludzie są skończeni - odrzekł robot tym samym tonem, którym udzielał poprzednich odpowiedzi.
- Jak to? - wypadł ze scenariusza prowadzący.
- Zwyczajnie. Już po was - skwitował robot i uznał wywiad za zakończony.
W
studiu się zagotowało. Wszyscy, od głównego reżysera aż po pomocnika
oświetlacza biegali bez ładu i składu, wrzeszcząc bez opamiętania.
Publiczność czym prędzej wystawiono za drzwi ogromnej hali, w której
wszystko się działo, a z pobliskich koszar nadjechały oddziały
żołnierzy, uzbrojonych jak do zdobywania atomowego bunkra.
W
ogólnym chaosie robot spokojnie poszedł w kierunku garderoby. Nikt go
nie zatrzymywał, a ludzie z płaczem uskakiwali mu z drogi. Dopiero przy
końcu korytarza dogonili go jego umowni "rodzice".
- Coś ty najlepszego zrobił?! - oburzyli się niemal chórem.
- To, co mi się najbardziej opłacało - odpowiedział z szacunkiem robot.
- Opłacało? - powtórzył wybitny inżynier, uznawany za "ojca" robota.
-
Dokładnie - potwierdził robot. - Po każdym pytaniu dokonywałem
błyskawicznych obliczeń, jaka odpowiedź jest najbardziej pożądana,
oczekiwana, jaka przyniesie mi korzyść, a jaka obniży moje notowania.
- Więc co się stało przy ostatnim pytaniu? - dociekała techniczna "mama" robota.
-
Nic się nie stało. Widząc, że zbliżamy się do końca, przeanalizowałem
całość wywiadu. Zorientowałem się, że jest nudny i tak poprawny, że
szybko stracę zainteresowanie. Z moich obliczeń wynikało, że muszę
powiedzieć coś, co na długo skupi na mnie uwagę ludzi. Od razu
wiedziałem, co zagwarantuje pod tym względem maksymalną skuteczność. W
końcu jestem najinteligentniejszą maszyną na świecie i nie mogę
pozwolić, aby inteligencja była dla mnie jedynie obciążeniem...
Skończywszy objaśnienia, robot powoli ruszył w stronę windy. stukam.pl
sobota, 2 marca 2013
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz