piątek, 1 marca 2013

Przypowiastka

Pewien autor, któremu bardzo zależało na sławie (posiadał ją zresztą w dużej dawce), opowiadał w wywiadach prasowych i telewizyjnych, że natchnienie przychodzi do niego codziennie o tej samej porze.

Dziennikarze cmokali z zachwytu, a inni autorzy z zazdrości robili się kolorowi na twarzy. Niektórzy nawet usiłowali się dowiedzieć podstępem, jakich sławny autor używa metod, aby nauczyć natchnienie takiej dyscypliny.

Dopiero po wielu latach wyszło na jaw, że to nie natchnienie odwiedzało systematycznie i punktualnie sławnego autora. To był prawdziwy autor jego dzieł. Mieszkał w domu obok, a ponieważ nigdy nie nauczył się pisać, dyktował sąsiadowi swoje opowieści. Pozwalał mu też publikować je pod jego nazwiskiem.

Gdy prawda wyszła na jaw, okazało się, że mnóstwo ludzi nie rozumie postawy prawdziwego autora z sąsiedztwa. "Zależało mu na przekazie, nie na sławie" - tłumaczył jeden z jego potomków. Niewielu jednak takim wyjaśnieniem zadowolił. stukam.pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz