Czy rodzimy się z umiejętnością przeżywania radości? Chyba tak. A
przynajmniej z poważnymi ku temu predyspozycjami i uzdolnieniami.
Jednak
dzieje ludzkości pokazują, iż bardzo łatwo jest zapomnieć, w jaki
sposób po ludzku przeżywa się radość. W jej miejsce wchodzą jakieś
namiastki, emocje i przeżycia zastępcze, udające to, co jest naszą
głęboką potrzebą.
A potem przyłapujemy sami siebie na tym,
że gdy nadchodzi pora radości, nie jesteśmy w stanie jej przyjąć,
przeżyć, a tym bardziej się nią szczerze i radośnie podzielić. Wystarczy
posłuchać, w jaki sposób wypowiadamy jedną z najradośniejszych dla
ludzkości nowin "Chrystus Zmartwychwstał!".
Myślę, że da
się nauczyć prawdziwej radości. Nie poprzez jakieś kursy
specjalistyczne, ale raczej poprzez kontakt i spotkanie z tymi, którzy
wciąż znają i rozumieją jej sens i potrafią ją naprawdę przeżywać.
No chyba po coś ta globalizacja jest, prawda? ;-) stukam.pl
niedziela, 31 marca 2013
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz