Po Internecie krąży nagranie nocnego programu jednej ze stacji. Jest
to fragment telezabawy z udziałem widzów, w której ich zadaniem jest
odgadywanie pasujących do jakichś reguł słów. Na filmiku dzwoniący
podaje właściwe słowo, na co prowadząca program dziewczyna mówi wesołym
głosem, że wygrał kilka tysięcy złotych. „Co pan na to?” – pyta. „Jestem
szczęśliwy” – zwięźle reaguje telewidz. Dziewczyna jest zawiedziona.
Wyraźnie oczekuje więcej entuzjazmu. „Proszę to okazać jakoś” – zachęca.
I wtedy w tle słychać głos jakiegoś innego jegomościa, który
najwyraźniej zawiadamia resztę towarzystwa o wygranej kolegi. Ale czyni
to w sposób specyficzny. Z pięciowyrazowego zdania, które wykrzykuje, do
powtórzenia na forum publicznym nadają się dwa słowa...
Gdy
to pokazałem znajomemu, skwitował: „Ot, entuzjazm po polsku”.
„Entuzjazm?” – wybałuszyłem oczy. „No co?” – obruszył się znajomy. „Jaki
entuzjazm, takie jego przejawy” – burknął nieuprzejmie. Był
zdecydowanie pozbawiony entuzjazmu dla kontynuacji naszej, dopiero co
rozpoczętej, rozmowy.
Słyszałem niedawno przemowę badacza
społecznych reakcji, który narzekał, że z entuzjazmem u nas krucho, co
się negatywnie odbija na całokształcie życia w kraju, w tym na
gospodarce. Dosłownie kilka dni później w czasie rozważań natury ogólnej
o sytuacji ludzi wierzących w Polsce, jakie snułem wraz z kilkoma
innymi osobami, ktoś powiedział: „Ci nasi polscy katolicy to tacy jacyś
pozbawieni entuzjazmu. Trzeba go w nich jakoś na nowo rozbudzić”.
Dowiadując
się z tak dużą częstotliwością o deficycie entuzjazmu w społeczeństwie
postanowiłem ustalić, co to właściwie jest. I wtedy uzmysłowiłem sobie,
jakie jest pochodzenie tego pojęcia. Jaką treść ono niesie. Bo słowo,
które oznacza zapał, uniesienie, zachwyt, uwielbienie, wywodzi się z
języka greckiego, od wyrazu „éntheos”, czyli „natchniony przez Boga”.
Gdy
to sobie człowiek uświadomi, wiele cytatów zawierających słowo
entuzjazm nabiera nowego znaczenia. Na przykład ten, pochodzący sprzed
ponad roku, wyjęty z wystąpienia kard. Stanisława Dziwisz: „Potrzeba nam
entuzjazmu wiary, również w kontekście szerzącego się sekularyzmu,
czyli koncepcji takiego życia, jakby Bóg nie istniał. Człowiek wtedy
zawieszony jest w próżni, odcięty od korzeni i źródeł. Pozbawiony
najważniejszego punktu odniesienia, sam decyduje o tym, co jest dobre, a
co złe, wybierając relatywizm moralny. Potrzeba nam entuzjazmu wiary
także wtedy, gdy spotykamy się z niechęcią czy wrogością wobec
Kościoła...”.
Oho, zaraz ktoś powie, że wobec tego
potrzeba nam więcej natchnienia ze strony Boga. Naprawdę? A może jednak
to nie jest kwestia zbyt małej ilości tego Bożego daru, tylko naszej
polskiej gotowości jego przyjęcia i ujawnienia w życiu? Takim zwykłym,
codziennym. stukam.pl
Tekst wygłoszony na antenie Radia eM
czwartek, 11 kwietnia 2013
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz