Raz po raz spotykam ludzi naprawdę wielkiego formatu. Ludzi, którzy
wciąż rosną. Rozwijają się. Sprawiają, że świat wokół nich staje się z
dnia na dzień lepszy, a ci, których spotykają na swej drodze,
szczęśliwsi. Widzę ich zapracowanych, zatroskanych, zamyślonych,
rozmodlonych. Nie mają czasu na jedno. Na to, aby robić wokół siebie
szum. Aby wystawiać twarz do światła reflektorów i opowiadać o swych
dokonaniach. Nie przychodzi im to w ogóle do głowy.
Spotykam
też ludzi zupełnie innych. Niezależnie od postury, jaką zostali
obdarzeni, są pokurczeni i skarłowaciali. Wiecznie skupieni na sobie i
swych niepowodzeniach. Malejący z dnia na dzień nie tyle w oczach
innych, ile przede wszystkim we własnych. Tropiący zło świata w każdym
jego zakamarku z pobudek według nich prostych i oczywistych - uważają,
że jest ono skierowane przeciwko nim. Tylko i wyłącznie. Ponieważ
rzeczywistość ich przerasta, ponieważ przerastają ich również niektórzy
ludzie, cała swoją przemyślność i działalność kierują na jeden cel:
skurczyć wszystko i wszystkich do swoich rozmiarów.
Ci
drudzy mają jeszcze jedną cechę. Są niesłychanie hałaśliwi. Krzyczą,
wrzeszczą, wylewają hektolitry łez, rozpaczają, walą głową o beton.
Pomstują przed Bogiem, usiłując Go sterroryzować swoimi nieustannymi
żalami i pretensjami. Można odnieść wrażenie, że to głównie oni
zasiedlają świat.
A to nieprawda. Po prostu ci pierwsi rosną, ulepszają świat, uszczęśliwiają innych po cichu. stukam.pl
sobota, 6 kwietnia 2013
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz