sobota, 13 kwietnia 2013

Nie kryminał, więc co?

Od dawna lubię czytać kryminały. Sprawia mi przyjemność wyprzedzanie treści kolejnych akapitów i domyślanie się na długo przed ostatnim rozdziałem, jakie jest rozwiązanie zagadki, czyli najczęściej znalezienie odpowiedzi na pytanie "Kto zabił?". Zdołałem się też skutecznie rozprawić z młodzieńczą niecierpliwością, która podpowiadała mi, aby przeskoczyć kilkadziesiąt stron i przynajmniej podejrzeć, jak brzmi ostateczna konkluzja, a potem dopiero śledzić, którędy autor do niej czytelnika prowadzi.

Co jednak zrobić z książką, która pytanie "kto zabił?" ma w tytule, ale kryminałem, ani nawet powieścią sensacyjną nie jest? Nie z powodu nieudolności autora, ale dlatego, że wcale nie zamierzał on kryminału napisać.

Inaczej mówiąc, co zrobić z książką Pawła Lisickiego "Kto zabił Jezusa? Prawda i interpretacje"? Książką, o której we wprowadzeniu ks. prof. Waldemar Chrostowski napisał, że zawartą w niej refleksję "cechuje erudycja, wrażliwość i uczciwość". Książką, o której wspomniany duchowny już w pierwszym zdaniu napisał, że musiała powstać, "bo jej brak stawał się coraz bardziej dotkliwy".

Od razu zrodziło się we mnie pytanie: Dotkliwy dla kogo?

Z pewnością nie należę do ludzi, którzy dotkliwie odczuwali brak takiej książki. Jestem chrześcijaninem, katolikiem, księdzem i nie sądzę, aby dla wiary, którą wyznaję i którą staram się głosić innym, szukanie odpowiedzi na pytanie "Kto zabił Jezusa?" było czymś nie tylko niezbędnym, ale w ogóle potrzebnym. Nie tylko dziś, w dwudziestym pierwszym wieku od narodzenia Jezusa Chrystusa, Bożego Syna, Zbawiciela. Być może jest ono potrzebne historykom, chociaż i w tym przypadku nie mam pewności. Uważam, że za każdym razem, gdy formułowano na to pytanie odpowiedź inną niż ta, którą usłyszałem jeszcze jako malec podczas lekcji religii, a która brzmiała "Także my, każdy z nas, swoimi grzechami, zaprowadziliśmy Jezusa na krzyż", wynikały z tego skutki fatalne, a czasami bardzo złe i przerażające.

Niejednokrotnie toczyłem (i wciąż toczę) w życiu spory z ludźmi, którzy spotykając się ze złem, całą uwagę skupiali na szukaniu jego sprawcy i wymierzeniu mu kary, a nie na naprawianiu skutków zła i znalezieniu sposobów, aby w przyszłości popełnianie tego konkretnego zła było trudniejsze albo i całkiem niemożliwe. Nie twierdzę, że szukanie sprawiedliwości na tym świecie nie ma sensu. Mam jednaki pewność, że jest to zawsze sprawiedliwość ułomna, która w dodatku raz po raz mylona jest z zemstą.

Czytanie książki Pawła Lisickiego wymaga czasu, skupienia, uwagi. Zwłaszcza, że ma się świadomość, iż końcowe strony, inaczej niż w kryminałach, odpowiedzi na tytułowe pytanie nie przyniosą. Zwłaszcza, że autor pisząc swoje dzieło przebił się przez budzącą podziw literaturę i efekty jego pracy na kartach widać. Lektura tego naprawdę dużego, także pod względem objętościowym, dzieła, przypomina często mozolną wędrówkę krętymi ścieżkami, z koniecznością częstego zbaczania i zawracania. Momentami czytelnik ma poczucie, że brnie wśród faktów, opinii, domysłów i interpretacji bez pewności, że podjęty wysiłek ma sens. A chwile oddechu i odpoczynku znajduje przy stwierdzeniach oczywistych, jak to, że Paweł Apostoł nie obwiniał Rzymian o śmierć Jezusa albo że arcykapłani do decyzji o pojmaniu Chrystusa poczuli się zmotywowani "protestem w świątyni".

A jednak ta książka, moim zdaniem, nie jest marnotrawstwem wysiłku, czasu, wiedzy, erudycji, wrażliwości i uczciwości autora. Nie jest też marnotrawstwem czasu i intelektualnego wysiłku jej lektura. Według mnie jest to dzieło, które z tej dość specyficznej perspektywy jest ważnym traktatem o nas, ludziach. O tym, w jaki sposób przez wieki trwała w nas kontynuacja tego, co się zaczęło dwa tysiące lat temu w Ziemi Świętej. O tym, co z Chrystusowej, zleconej nam do dalszego prowadzenia, misji zrozumieliśmy, a co zepchnęliśmy gdzieś na pobocza lub w ogóle zapomnieliśmy... stukam.pl

Paweł Lisicki, Kto zabił Jezusa? Prawda i interpretacje, Wydawnictwo m, Kraków 2013

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz