niedziela, 21 kwietnia 2013

Dopasowani

Jest coś zdumiewającego i... przestraszającego w tym, jak wielu i w jak szybkim tempie potrafi dokonać fundamentalnych zmian w swoim sposobie mówienia o rzeczywistości (a częściowo również w swoich działaniach), w zależności od zmian personalnych dokonujących się nad ich głowami. Błyskawicznie, przynajmniej w warstwie słownej (być może również faktycznie w sferze poglądów, choć nie mam tu pewności) potrafią stanąć na głowie i deklarować jako swoje myśli, które jeszcze niedawno były od nich odległe jak Himalaje od Gorzowa. Albo i dalsze.

Taka umiejętność szybkiego dopasowywania się do nowej sytuacji, co ciekawe, przez dużą część przełożonych odbierana jest jako zjawisko pozytywne. Zamiast cenić stałość i wierność, przyklaskują koniunkturalnym zmianom. A potem się dziwią, że mimo ich najlepszych chęci, sprawy wciąż idą jak po grudzie i toną w bagnie niemożności po dziurki od nosa.

Wydaje mi się, że tacy ludzie nie powinni zajmować odpowiedzialnych, kierowniczych stanowisk. Przełożony, który chce mieć wokół siebie sprytnych, ale w istocie tchórzliwych potakiwaczy, nie jest odpowiednim człowiekiem do wzięcia w swoje ręce losów innych. Bo prawdziwy przełożony, człowiek, który rozumie, na czym polega władza, powinien słuchać nie tylko siebie. Choćby był najgenialniejszy, najmądrzejszy, najlepiej wykształcony, nie jest nieomylny. Jeśli nie ma wokół siebie ludzi, którzy potrafią mu powiedzieć, że właśnie pobłądził, szybko znajdzie się, razem ze wszystkimi, którzy od niego zależą, na manowcach, a docelowo na skraju przepaści. stukam.pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz