Jednego dnia w mediach w Polsce ukazały się dwie wypowiedzi osób
publicznych, dla niektórych stanowiących autorytety, na temat miejsca
katolików w naszej aktualnej rzeczywistości, by nie powiedzieć wręcz (bo
"wprost" by w tym kontekście zabrzmiało niezręcznie) teraźniejszości.
Rano w "Rzeczpospolitej" przeczytałem ocenę w wykonaniu Kazimierza Kutza:
"Polska
przypomina dzisiaj państwo fundamentalistyczne, w którym granica między
Kościołem a państwem
jest zatarta. W Polsce
katolicy moralnie
terroryzują resztę narodu, bez przerwy na wszystko się obrażając. Rwetes
fundamentalistów katolickich pokazał, w jakim kraju żyjemy".
W południe, w niedawno otwartym portalu stacja7.pl, zorganizowanym właściwie wokół jego osoby, natrafiłem na diagnozę, którą postawił Szymon Hołownia:
"Od dziś to stacja7.pl
będzie jedynym miejscem, gdzie będę publikował. Zapraszam więc tym
serdeczniej do mojej niszy. Jeśli Was tu nie będzie, zamkniemy i niszę.
Okaże się, że jedynym miejscem dla katolika na publicznej arenie jest
dziś zamurowana cela (da Bóg, że z okienkiem na suche buły), gdzie może
sobie wygłaszać dowolne poglądy i bez psucia humoru ogółowi dokonywać
osobistego uświęcenia".
No i ja, jak to ja, zaraz poczułem
się zagubiony. I teraz nie wiem, jak to ze mną, katolikiem w Polsce
jest. Jestem terroryzującym "resztę narodu" (jak to biblijne brzmi ;-)
!) współorganizatorem fundamentalistycznego państwa bez granicy między
nim a Kościołem, czy też jestem spychanym nawet nie do niszy, nie na
margines, ale do zamurowanej celi osobnikiem, który chcąc dokonywać
osobistego uświęcenia musi uważać, aby nie psuć humoru ogółowi?
I czy mojemu zagubieniu winne są media czy też jakieś inne okoliczności i uwarunkowania? ;-) stukam.pl
wtorek, 2 kwietnia 2013
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz