środa, 3 kwietnia 2013

Dostawcy kontentu

Siedzi mi wciąż w głowie sposób, w jaki redakcja tygodnika "Wprost" potraktowała swojego stałego współpracownika, czyli Szymona Hołownię. Człowiek z gazety, dla której pracował, dowiedział się, że jego tekst nie zostanie opublikowany, bo nie pasuje do linii redakcyjnej. Wiedzę tę przekazano mu w sposób poniżający, uderzający w jego godność. W formie połajanki, faktycznie dostał "burę, jak w zerówce". Potraktowano go nie jak współpracownika, który coś tam już w życiu osiągnął (zdaje się, że napisał więcej książek niż autorka owej połajanki), ale jak sprzęt, który się wyrzuca, gdy przestał spełniać oczekiwania użytkownika.


Niestety, to tylko jaskrawy przykład tego, w jaki sposób dzisiaj traktowani są przez właścicieli i dysponentów mediów, ludzi, którzy chcą coś innym przekazać, powiedzieć. Są jedynie dostarczycielami kontentu. Nawet nie treści, ale właśnie kontentu, zawartości, wypełniacza.


Przypominam sobie początki mojego pisania. Choć byłem żółtodziobem z prowincji, w większości redakcji traktowano mnie naprawdę z szacunkiem. Być może miałem wyjątkowe szczęście, ale większość redakcji, z którymi próbowałem współpracować, jeśli nie wykorzystywała moich tekstów, przysyłała mi pocztą informację o tym fakcie. Dziś rzecz niespotykana. Mimo, że wtedy wymagało to większego wysiłku, niż posłanie jednozdaniowego maila.


Dzisiaj dziennikarz, autor tekstu czy materiału medialnego, sam traktowany jest jak towar. Bez szacunku. Z pogardą.


To się nie zrobiło samo. To zrobili ludzie. Innym ludziom.


Biskup Jan Chrapek się pewnie w grobie przewraca... stukam.pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz