niedziela, 25 grudnia 2011

Jednak

Wydawało mi się, że jestem uodporniony i nic nie jest w stanie mnie w mediach jakoś poważniej poruszyć, a tym bardziej dotknąć, czy wywołać liczącą się emocjonalną reakcję. A jednak, gdy dzisiaj, w pierwsze święto Bożego Narodzenia, dość wcześnie rano zajrzałem na główne strony kilku polskich portali, wielkich portali, wiodących portali (niektórzy rzekliby pewnie, że mainstreamowych), zrobiło mi się przykro. Zrobiło mi się przykro, bo treści bożonarodzeniowe, poza jednym niewielkim wyjątkiem, były na tych stronach właściwie nieobecne.

Poczułem przykrość na takiej zasadzie, na jakiej odczuwa ją każdy, kto przeżywając wielką radość, pragnie, aby też inni jej doświadczali, chce ją razem z innymi przeżywać i dzielić, a natrafia niemal wyłącznie na obojętność i brak zainteresowania tematem. Przypuszczam, że poczułem się podobnie, jak czuć się muszą moi znajomi zapaleni kibice, gdy nawet nie wzruszeniem ramion, ale całkowitą ignorancją (w sensie braku jakiejkolwiek reakcji) reaguję na ich przeżycia związane z jakimiś sportowymi zwycięstwami czy klęskami.

Tak się składa, że radość należy do tych dóbr i wartości, których przybywa i które się rozrastają wtedy, gdy się człowiek nimi dzieli z innymi. Miał rację Mark Twain, gdy stwierdził, że „Smutek jest samowystarczalny: by odczuć jednak pełną wartość radości, musisz mieć kogoś, by się nią podzielić”.

Zastanawiam się, czy podobnej do mojej przykrości nie odczuli dzisiaj zaglądając do internetowych portali liczni polscy katolicy. Ale przychodzi mi na myśl coś jeszcze. Męczy mnie myśl, czy jeszcze bardziej przykro nie było katolikom i chrześcijanom innych wyznań pracującym we wspomnianych portalach. Bo jakoś nie chce mi się wierzyć, że akurat sami ateiści albo innowiercy redagują tam główne strony. Gdybym ja pracował jako redaktor wielkiego portalu, byłoby dla mnie czymś naturalnym wyeksponowanie dzisiaj treści dotyczących najrozmaitszych aspektów Narodzenia Pańskiego. Właśnie w imię dzielenia się radością. A skoro właściwie w żadnym z tych, które nawiedziłem z samego rana, treści dotyczących Bożego Narodzenia w najbardziej wyeksponowanych miejscach nie było, to dręczy mnie obawa, że nie chodzi tu o suwerenne decyzje konkretnych redaktorów głównych portalowych stron, ale raczej o polecenia tych, którzy zajmują się "wytyczaniem linii" programowej. Zmówili się, czy co?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz