piątek, 30 grudnia 2011

Logika handlu

Podobno od dziewięciu lat Polska nie realizuje unijnej dyrektywy nakazującej płacenie tantiem autorom książek wypożyczanych w bibliotekach. Już w październiku jedna z gazet pisała, że UE ma nas na oku, więc jak nie zaczniemy płacić pisarzom za to, że ktoś czyta ich dzieła, to mamy przerąbane na sumę 300 tysięcy euro za każdy dzień zwłoki. Kolejny dzień zwłoki, cokolwiek miałby to znaczyć.

Zaraz mi się przypomniało, jak to kiedyś, przed wiekami, twórcy, zwłaszcza ci, którzy "robili w słowie", ale inni też, tworzyli swe dzieła "ad maiorem Dei gloriam" i na myśl im nie przyszło, aby traktować je jako towar, za którego każdorazowe użycie odbiorcy muszą płacić. To się jednak skończyło, gdy jacyś cwaniacy (podobno zaczęło się od drukarzy) wymyślili tzw. prawa autorskie z wszystkimi ich możliwymi mutacjami. Kto bystry od razu się domyśli, że ci cwaniacy tkwili w tzw. oświeceniu. Ot, jeszcze jeden triumf rozumu.

Przypomniało mi się również, jak to niedawno w encyklice "Caritas in veritate" Benedykt XVI pisał o trzech logikach: "logice wymiany kontraktowej", "logice państwa" i "logice daru". Istotą tej trzeciej jest "wprowadzenie do ekonomii kategorii miłości". Rzecz okazuje się tak odjechana, że nawet człek tak rozważny, wykształcony i mądry, jak ks. Andrzej Draguła, napisał, że wspomniany dokument czyta się momentami "jak utopię".

Moja myśl, aby twórcy w XXI wieku po Chrystusie kierowali się w swej relacji z odbiorcą nie tylko logiką handlu (przepraszam, wymiany kontraktowej), ale również miłością, jest niewątpliwie kompletną utopią.

Skoro tak, to mam problem. Niedawno jeden z serwisów internetowych bez pytania mnie o zgodę przekopiował w całości tekst mego autorstwa, zamieszczony na blogach, które firmuję swoim nazwiskiem. Nie podali nawet źródła, z którego rzecz przekleili. W rezultacie o całej sprawie dowiedziałem się ze streszczenia mojego tekstu zamieszczonego jeszcze gdzie indziej, z podaniem jako źródła owego niepytającego mnie o nic serwisu, a nie mojego bloga.

Skoro encyklika Benedykta XVI o logice daru to utopia, a pisarzom należy płacić za to, że ktoś wypożycza z biblioteki ich "produkcję", to co właściwie powinienem teraz zrobić? Posłać do wspomnianego serwisu unijnego windykatora?

E tam. Nie ma strachu. Nie poślę. Co prawda "twórczość" jest jednym z moich źródeł utrzymania, ale skoro i tak jestem za gruby, to nie będę się domagał tantiem od każdego, kto moje "stukanie" czyta. Jak schudnę, nie będę musiał kupować nowych koszul, bo zmieszczę się znowu w te, których teraz pod szyją nie dopinam, więc wszystko to jakoś logicznie się zazębia. Może nawet ma to jakiś związek z logiką daru? ;-)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz