czwartek, 5 stycznia 2012

Alternatywna historia

Od jakiegoś czasu modne jest zajmowanie się tak zwaną alternatywną historią. Nie tylko w formie zabawy, jaką niektórzy uprawiają w Internecie, starając się nie tylko postawić jak najgłupsze pytanie, ale również najbardziej pozbawioną sensu odpowiedź. Historii alternatywnej poświęcają czas ludzie całkiem poważni i czynią na poważnie, pisząc artykuły w gazetach, wydając książki, robiąc programy telewizyjne lub radiowe albo prowadząc internetowe serwisy.

W Internecie ktoś zwrócił uwagę, że historia alternatywna to jednak zajęcie nie dla każdego. „Jest wdzięcznym tematem dla ludzi z wyobraźnią i solidną znajomością historii rzeczywistej” – napisał. Ktoś inny, uzasadniając utworzenie w sieci poświęconego alternatywnej historii serwisu, stwierdził, że zaistniał on jako efekt ludzkich marzeń. „Marzeń o lepszym świecie. Takim, który lepiej by odpowiadał naszym własnym wymaganiom. Niejednokrotnie będąc niezadowolonymi z obecnego przebiegu historii, pisaliśmy własne scenariusze. Może światy, które w ten sposób powstawały nie są konieczne lepsze od naszego, ale zawsze lepiej odpowiadają naszym surowym wymaganiom”. I dodał, że chodzi o to, aby chociaż w wirtualnej przestrzeni nasze nierealne marzenia o innym świecie mogły się ziścić.

Czasami jednak powody odwoływania się do alternatywnej historii są chyba inne. Ostatnio w jednej z telewizji dziennikarz wypytywał ludzi i snuł refleksję nad dwoma kwestiami. Po pierwsze, zastanawiał się, co by było, gdyby Jezus Chrystus nie narodził się dwa tysiące lat temu w Betlejem. Po drugie, usiłował znaleźć odpowiedź na pytanie, co by się działo, gdyby Jezus urodził się współcześnie. Odniosłem jednak wrażenie, że nie chodziło mu o lepszy świat. Świadomie lub nieświadomie pokazał, że gdyby Jezus nie narodził się dwa tysiące lat temu, świat dzisiaj byłby gorszy, niż jest. Świadomie lub nieświadomie uprzytomnił widzom, jak bardzo narodzenie Chrystusa wpłynęło na kształt ludzkich dziejów. Jakie wiele ludzkich osiągnięć i sukcesów jest skutkiem wydarzeń w Ziemi Świętej dwadzieścia wieków temu.

Osobiście nie jestem fanem alternatywnej historii. Uważam, że rzeczywistość wokół mnie jest wystarczająco interesująca, że już samo jej obserwowanie i opisywanie dla innych może dać mnóstwo radości i satysfakcji. Nie lubię rozważań na temat tego, czy gdyby Jezus żył współcześnie, korzystałby z Facebooka. Tak czy owak wszystko, co się dzieje, ma przecież swoje miejsce w Bożym planie. I choćbym nie wiem jak się natrudził, to i tak nie uda mi się go zmienić. Zgadzam się z Koheletem: „Wszystko ma swój czas i jest wyznaczona godzina na wszystkie sprawy pod niebem…”.

Tekst wygłoszony na antenie Radia eM

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz