środa, 11 stycznia 2012

Wszystko na e-

"Już do 2 mln Polaków Słowo Boże dociera przez Internet" - napisała Iwona Radziszewska w najnowszej "Polityce". Co ciekawe, jej artykuł "Na wieki wieków, enter" ukazał się w dziale "Coś z życia". Mnie się to podoba, bo z uporem twierdzę, że Internet to nie żadna rzeczywistość wirtualna, tylko część zwykłego, realnego życia.

Ledwo rzuciłem okiem na ten lead w "Polityce", od razu coś mnie ukłuło. Chodzi o słówko "już". Przy czym nie mam tu jakichś pretensji do autorki.

Nie, chodzi o spojrzenie z punktu widzenia Kościoła, jego zaangażowania na tym nowym polu, nazwanym przez Jana Pawła II nowym areopagiem. Czy wobec faktu, że według badania Net Track już ponad połowa Polaków (według danych opublikowanych w listopadzie ubiegłego roku 16,65 mln) regularnie korzysta z Internetu, że aż 70% łączy się z Siecią codziennie lub prawie codziennie (czyli też sporo milionów), te dwa miliony, do których tą drogą dociera Słowo Boże, to faktycznie "już"? Mnie się wydaje, że z punktu widzenia Kościoła, to raczej "dopiero".

W tekście Iwony Radziszewskiej wszystkie śródtytuły zaczynają się od "e-". Jest "e-modlitwa", "e-duchowni", "e-ambona" i "e-komunia" ze znakiem zapytania. Nie ma "e-Kościoła". Moim zdaniem to dobry znak. Bo choćby nie wiem jak się starał, nie stworzy w sieci prawdziwej wspólnoty. Wspólnota wymaga bezpośrednich relacji. A tych globalna sieć nie umożliwia. Zawsze jest zapośredniczenie. Zawsze jest to coś "pomiędzy".

W rankingach popularności strony związane z Kościołem plasują się raczej nie na czołowych miejscach. Zapewne wyjaśniają to zacytowane przez Iwonę Radziszewską słowa Benedykta XVI z ubiegłorocznego orędzia na Światowy Dzień Środków Społecznego Przekazu: "O wartości prawdy, którą my staramy się udostępniać, nie stanowi jej popularność. Powinna stać się codziennym pokarmem, a nie chwilową atrakcją"...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz