czwartek, 26 stycznia 2012

Słabe punkty

Nie pamiętam, czy w PRL-u, w tzw. gospodarce planowej, władza ustalała z góry, ile nałoży mandatów i jaki z tego będzie dochód do budżetu. Nigdy o czymś takim nie słyszałem... Teraz się doczekałem. Podobno w naszej wolnorynkowej gospodarce władza zaplanowała, że w tym roku zbierze od kierowców 1 miliard 200 milionów złotych. Tak podały media. Ponoć w zeszłym roku za mandaty zapłaciliśmy ponad 700 milionów.

Co wynika z zestawienia tych dwóch liczb? Można je odczytać na co najmniej dwa sposoby. Można uznać, że władza zakłada skokowy wzrost skuteczności w łapaniu tych, którzy w jakikolwiek sposób łamią przepisy ruchu drogowego. Ale można też domniemywać, że władza zakłada, iż o około czterdzieści procent wzrośnie liczba przypadków naruszania obowiązujących na drogach zasad. Inaczej mówiąc, być może według tych, którzy nami rządzą, w tym roku będziemy znacząco gorsi.

Wyczytałem w jednej z gazet, że jako naród mamy wyjątkowy talent do omijania przepisów prawa. Potrafiliśmy wykombinować, że posiadanie akwarium z rybkami pozwala płacić niewielkie składki w KRUS-ie, a nie duże w ZUS-ie. „Instytucje zaufania publicznego, jakimi są banki, oficjalnie zaś nakłaniały do niepłacenia podatku ministra Belki” – napisała gazeta.

Zaraz przypomniały mi się podane w mediach przykłady obchodzenia prawa, o których dowiedziałem się w ostatnich dniach. Na przykład ten z zamykaną na kluczyk kasetką na pieniądze umocowaną w samochodzie, co zamienia go w tak zwany bankowóz, od którego firmy mogą sobie odpisać podatek VAT.

Albo hit ostatnich dni, będący skutkiem zmian w przepisach dotyczących handlu zwierzętami. Nagle radykalnie, o kilkaset procent, podrożały smycze i obroże. Za to psy są do nich dołączane w charakterze bonusa, za darmo.

Gdy w kilkuosobowej rozmowie wyraziłem dość negatywną opinię na temat takich praktyk i stojącej za nimi mentalności, ktoś mi odpowiedział: „Tak to już jest, że wszyscy wykorzystują błędy i niedoróbki w przepisach. Jeśli jest luka w prawie, a więc jeśli prawo jest złe, to ludzie to wykorzystują. Po prostu wykorzystuje się słabe punkty na swoją korzyść. To jest walka”.

Nagle zdałem sobie sprawę, że w świetle wiadomości o planowanych kolosalnych sumach z mandatów, nie tylko obywatele żerują na słabościach władzy. Można powiedzieć, że władza usiłuje odnieść korzyść ze słabości obywateli.

„Co się ksiądz dziwi?” – usłyszałem dalszy ciąg wypowiedzi mojego rozmówcy. „Przecież w stosunkach międzyludzkich też często wykorzystujemy słabości innych, żeby postawić na swoim. Klasyczny przykład – lizusy żerujące na pysze swoich przełożonych”.

„Ale czy to jest moralne?” – wyszeptałem i szczelniej owinąłem się szalikiem, bo rozmawialiśmy na świeżym powietrzu.

Tekst wygłoszony na antenie Radia eM

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz