Chemia
nigdy nie była moją mocną stroną. Te wszystkie atomy, pierwiastki,
molekuły, cząsteczki, wzory i stężenia, wiązania i reakcje plątały mi
się zawsze i upewniały, że świat jest o wiele bardziej skomplikowany niż
to widać na pierwszy rzut oka. Zapamiętałem sobie jednak po kilku
latach nauki, że istnieją katalizatory. I że są pożyteczne, bo choć w
pewnym sensie nie angażują się (nieodwracalnie) w akcję działań
chemicznych, a już na pewno nie opowiadają po którejkolwiek ze stron,
wiążąc się z nią na stałe i ulegając trwałej przemianie, to jednak sama
ich obecność wpływa na przebieg reakcji.
Okazuje się, że w świecie ludzkich relacji i reakcji też istnieją katalizatory. Ludzie katalizatory.
Wystarczy,
że gdzieś się pojawią, zaczynają się w innych dokonywać poważne
przemiany. Ludzie o katalitycznych talentach wnoszą w przestrzeń wokół
siebie coś, co innych skłania i mobilizuje do działań, do których
jeszcze przed momentem wydawali się (między sobą) niezdolni. Co ciekawe,
ludzie ci często nie tylko nie dostrzegają, iż to oni umożliwili
zaistnienie potrzebnej i korzystnej reakcji międzyludzkiej, ale w ogóle
nie zdają sobie sprawy z talentu, jaki posiadają. I choć idą przez życie
umożliwiając i przyspieszając liczne ludzkie przemiany, sami pozostają
bez zmian.
Niesamowite. stukam.pl
wtorek, 5 czerwca 2012
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz