Wziął
dość duży zamach i rzucił piłkę. Dziewczynka bezbłędnie złapała lecącą
ze znaczną siłą kulę, przypatrzyła się jej uważnie, po czym starannie, z
pewną delikatnością nawet, położyła ją na trawie i usiadła na niej.
Wygładziła granatową sukienkę, naciągając ją na kolana, podparła brodę
dłonią i przyjęła pozycję "Myśliciela" Rodina. Sprawiała wrażenie kogoś,
kto wytężając uwagę obserwuje coś, co rozgrywa się u jego stóp, w
niezbyt wysokiej trawie. Od czasu do czasu tylko przytupywała leciutko
lewą nogą, obutą w gustowny sandałek.
Mężczyzna przyglądał
jej się kompletnie zaskoczony przez długą chwilę. Nie wiedział, jak
zareagować. Rozważał różne możliwości, ostatecznie jednak postanowił nie
ruszać się z miejsca.
- Odrzuć - zawołał niezbyt głośno.
Byłą to bardziej prośba niż polecenie. Jego głos z trudem przebijał się
przez panujący w parku hałas. Na dużym trawniku bawiło się się mnóstwo
dzieci, części z nich towarzyszyli dorośli, którzy też nie oszczędzali
gardeł.
Dziewczynka jednak usłyszała. Podniosła głowę i
popatrzyła na niego pytająco, ale się nie odezwała. Gestem pokazał jej,
żeby wykonała rzut w jego stronę, ale nie wywołało to żadnej zmiany w
jej postawie. Przygotowana w dalszym ciągu do podpierania brody dłoń
dziewczynki niepokojąco tkwiła w powietrzu, niczym dziób jakiegoś ptaka,
który z niechęcią odwraca głowę. Jej oczy obejmowały nie tylko postać
mężczyzny, ale patrzyły gdzieś dalej, jakby zawieszone na linii
horyzontu, ukrytej za drzewami.
Zrezygnowany podszedł i z pretensją w głosie powiedział:
- Miałaś odrzucić. Czekałem, a ty nic.
Dziewczynka zadarła głowę, nie wstając z piłki.
- Dlaczego? - zapytała bez cienia nieszczerości w głosie.
-
Bo takie są zasady - odrzekł, nie potrafiąc ukryć zniecierpliwienia. -
Jak ktoś ci rzuca piłkę, to ją łapiesz, a potem odrzucasz.
-
Kto tak postanowił? - zadała kolejne pytanie, mrużąc oczy, bo jaskrawe
słońce raziło ją z boku, gdy zadzierała głowę, aby widzieć twarz
mężczyzny. Nadal jednak nie wstawała.
- Nie wiem -
przyznał mężczyzna, coraz bardziej poirytowany. - Ktoś to kiedyś
wymyślił, a inni przyjęli i odtąd takie są zasady zabawy piłką.
-
Nie lubię się tak bawić - oświadczyła zdecydowanie i znów przybrała
pozycję słynnej rzeźby. Ponieważ mężczyzna znów nie znalazł właściwych
słów, trwali tak w milczeniu, słuchając mimo woli krzyków innych
bawiących się. Nagle tuż nad głową dziewczynki przeleciała z wielkim
impetem inna piłka, mniejsza i twardsza, rzucona z bardzo dużą siłą.
Dziewczynka nie drgnęła, natomiast mężczyzna odskoczył kilka
centymetrów, choć nie znajdował się na linii rzutu.
- Zmieniam zasady - powiedziała po chwili dziewczynka.
- Jesteś za mała, aby zmieniać zasady uznawane od dawna - zaprotestował mężczyzna.
- Dlaczego? - spytała i dodała z ledwo wyczuwalną ironią - Bo takie są zasady?
Mężczyzna spurpurowiał na twarzy.
-
Nie wymądrzaj się, smarkulo! - krzyknął piskliwie, kierując na siebie
spojrzenia najbliżej bawiących się, zwłaszcza dorosłych. - Zasady są po
to, aby ich przestrzegać!
- Nie będę przestrzegać zasad
tylko dlatego, że istnieją - odpowiedziała błyskawicznie i z
niewzruszonym spokojem dziewczynka. Ponownie wbiła wzrok w trawę wokół
jej sandałków.
- Ale musisz... - zaczął mężczyzna, lecz dziewczynka nagle wstała, podniosła piłkę i wręczając mu ją powiedziała:
-
Jeżeli chcesz, żebym się bawiła według twoich zasad, musisz mi je nie
tylko podać i wytłumaczyć, ale również mnie do nich przekonać -
powiedziała poważnie. - Inaczej będę się zawsze bawiła tak, jak ja chcę.
Bo ja mam swoje zasady, rozumiesz?
Odwróciła się tak
gwałtownie, że jej warkoczyki zawirowały wokół głowy, podskoczyła,
roześmiała się na głos jasno i radośnie, po czym pobiegła przed siebie. stukam.pl
środa, 6 czerwca 2012
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz